Bicie metodą zwrócenia na siebie uwagi
Witam! Od około roku jestem ze swoją kobietą. Ja mam 22 lata, moja kobieta 18. Jak sama zaznacza, ma problemy z wyrażaniem emocji. Ostatnio była taka sytuacja, że zaczęła mnie okładać pięściami (lekko), gdy spałem (mieliśmy drobną sprzeczkę przed snem). Uspokoiłem ją, chyba przytulając (sam nie pamiętam) i położyłem się spać. Co jakiś czas mnie uderzała w rękę/tułów (lekko, żebym nie spał). Powtarzałem jej co jakiś czas, żeby tego nie robiła. Potem mówiłem, żeby przestała, bo mnie to boli (mały ból, w końcu to kobieta i nie uderza silnie). Dalej bez zmian, więc dodałem, że jej oddam. Parę razy uderzyła (jedno uderzenie co parę sekund, nie seria), więc jej oddałem w ramię (mocniej niż ona, jednak słabo jak na faceta). Znowu parę razy uderzyła mnie, ja jej raz oddałem, itd. Coraz mocniej jej oddawałem, aż w końcu przestała i zasnąłem (ona zresztą też).
Do dzisiaj ma pretensje, że ją zbiłem (próba manipulacji i dominacji z jej strony?). Osobiście uważam to, że to oddanie i nie widzę w tym swojej winy. Nie widzę nic złego w odpowiadaniu na przemoc przemocą (nawet sporo silniej). Natomiast zupełnie nie toleruję agresji, jak w jej wypadku. Jedynie jako forma obrony przed agresją innej osoby. Próbujemy rozwiązać jakoś tą sprawę, ale ona oskarża mnie o to, że ją zbiłem i że to niedopuszczalne, bo ona jest kobietą i jest słabsza. Ja nie widzę nic złego w uderzeniu kobiety, czy osoby słabszej, jeżeli to ONA ZACZYNA. W ogóle nie widzę różnicy między słabszym, a silniejszym. Ważne, kto zaczyna. Nie uznaję poglądu - Kobiet się nie bije. Uważam, że nie bije się nikogo ze względu na nic, chyba że ta osoba zaczyna pierwsza. Następnego dnia powiedziała mi, że próbowała zwrócić na siebie moją uwagę, bo ją olewam i chciała, żebym ją przytulił.
Przypomniało mi się, że mieliśmy kiedyś podobną sytuacją i z niewiadomego powodu ją wtedy przytuliłem. Nie wiem, czemu, kiedyś to zrobiłem, osobiście uważam za patologiczne bicie kogoś, by zwrócić na siebie uwagę. Własnemu (przyszłemu, jeszcze nie mam :) ) dziecku bym nie oddał, tylko tłumaczył, że nie wolno innych bić. Moja kobieta dzieckiem już nie jest, więc nie widzę nic złego w tym, że jej po jakimś czasie oddawałem (w końcu dało to efekt, kiedy rozmowa wcześniej nie dała). Nie wyobrażam sobie, żeby nasze dziecko w przyszłości biło innych, by zwrócić na siebie uwagę. To chyba patologiczne. Również nie chciałby, żeby ona kiedykolwiek uderzyła moje (nasze) dziecko, z jakiegokolwiek powodu. Teraz mówi, że by tak nie zrobiła, że w ogóle potępia przemoc, ale o swoim zachowaniu w stosunku do mnie uważa, że jak najbardziej miało uzasadnienie (olewanie jej). Tylko co, jeżeli w stosunku do dziecka, też będzie miała powód? Ja powód miałem, ale ja jej oddałem, odpowiedziałem na przemoc przemocą. Pewnie dało się to inaczej, lepiej, rozwiązać, ale nie uważam, że złą decyzję podjąłem. Może powinienem? Jestem ofiarą przemocy, czy też ja stosuję przemoc (co też powoli mi moja kobieta wmawia)? Jeżeli to ja jestem ofiarą przemocy, to jestem manipulowany (mowa o wmawianiu przemocy) świadomie, czy to jakaś reakcja obronna jej psychiki? Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie, ale wolę napisać więcej dla pełnego obrazu sytuacji :).
Moja kobieta od jakiegoś czasu chyba wpędza mnie w kompleksy i obniża moje poczucie własnej wartości (pewność siebie) tym biciem i mówieniem jaki to jestem niski (jestem 10 cm niższy od niej, ale to jej kompleksy [nie moje, lubię swój wzrost] i jej to przeszkadza, więc wolałbym słuchać, jaka to ona jest wysoka, nie jaki to ja jestem niski). Dodam, że dziewczyna była bita przez ojca w przeszłości. Ja zresztą też (kiedyś to było bardziej akceptowalne niż teraz), ale wiedziałem, że to za np. złe oceny. Ona za nic, albo za błahe rzeczy. Interesuję się trochę psychologią, jeżeli chodzi o komunikację z innymi osobami, ale przeanalizować tej sytuacji nie potrafię. Czytałem jedynie parę artykułów na temat przemocy, w dodatku nie potrafię spojrzeć na to obiektywnie. Nie jestem osobą impulsywną, uważam że dobrze panuję nad emocjami. Tamtej nocy też panowałem, mimo że byłem zły, bo takie zachowanie (uniemożliwianie snu) uznaję za terroryzm :). Moja kobieta wtedy nic nie mówiła, nie próbowała powiedzieć co chce/co myśli, a jedynie uderzała. Bardzo prosiłbym o odpowiedź na wszystkie zawarte przeze mnie pytania (również o manipulacji) :).