Brak poczucia własnej wartości a depresja

Witam! Zdecydowałam się napisać o swoim problemie, ponieważ już od dłuższego czasu jestem zaniepokojona swoim stanem w jakim tkwię i jestem kompletnie bezradna. Martwi mnie to co się ze mną dzieje, wręcz frustruje, przygnębia, a nie potrafię sama temu podołać. Dlatego zwracam się o pomoc, o wsparcie, tym bardziej, że nie posiadam wsparcia od nikogo w swoim otoczeniu, komu mogłabym się wygadać, zrzucić z siebie balast. Wydaje mi się, że powinnam zostać zrozumiana i uzyskałabym w jakiś sposób pomoc. Mój problem polega na tym, że chyba jakaś depresja mnie dopadła i tak mi towarzyszy już od dłuższego czasu. Wszystko, cały ten świat, moje życie nie ma najmniejszego sensu i nic nie ma znaczenia. Czuję się zdruzgotana, wypalona kompletnie. Nie ma we mnie chęci do działania, do dążenia do tego, by żyło mi się lepiej, brak chęci do walki o siebie dla siebie. Zwątpiłam w siebie. Do tego mam takie przekonanie, że z góry jestem przegrana, przez co zrezygnowana odpuszczam wszystkie swe plany. Siła wewnętrzna, jaką kiedyś potrafiłam się posłużyć i nigdy jej brak nie było, zupełnie tak jakby przepadła bez śladu, bez możliwości jej odzyskania.

Kiedyś było we mnie życie, entuzjazm, ambicje, chęci do realizowania się w życiu, do osiągania najwyższych szczytów, ale mój punkt widzenia się zmienił. Nastała pustka, wszechogarniająca pustka, smutek, rozdrażnienie, gniew, bezsilność. Kiedyś posiadałam zapał, aż bił on ode mnie, ta energia z odległości była przez innych dostrzegana, a w chwili obecnej jestem jak szary, ponury człowiek. Chciałam tak bardzo dążyć do niezależności, ale to chyba słomiany zapał mnie złapał, bo jak na razie to jedynie regularnie palę za sobą wszystkie mosty. Na chwilę obecną to już nie gra dla mnie żadnej roli, z tego względu, że wypalił się we mnie ten płomień. Zawiodłam siebie, a nie mam siły, by stanąć na nogi i iść w kierunku przez siebie obranym. Mimo tego, że może gdzieś w głębi tego chcę to nie mam zaparcia, bo w sumie po co się starać, jak i tak człowiek sam siebie zawodzi. Jestem mistrzem w stwarzaniu sobie samej problemów, wszystkiemu jestem sobie sama winna. W duszy burzę się i kipię, głosem samokrytyki dobijam własną osobę, to tak jakbym żyła w zmowie przeciw sobie. Brakuje mi samozaparcia, coś mnie ciągnie w odwrotną stronę, w tę nicość gdzie ciemno i smutno. Coś czy ktoś odbiera mi nadzieję, a ja temu stawić oporu nie potrafię, uległam i poległam, bo naprawdę ciężko mi się wyrwać, odbić.

Jestem zagubiona... Samotna... A dopiero taka młoda, 20 lat mam. Właściwie to jeśli tak moje życie miałoby wyglądać, to nie wahałabym się w odebraniu sobie życia, bo w sumie nic mnie tu nie trzyma, jedynie grawitacja, a tak to nic poza tym. Brak mi osoby, która byłaby moim cieniem, pokazała jak żyć, podniosła na duchu, ku górze, bo sama przezwyciężyć nie mogę tego co w głębi tak dręczy, tego złego samopoczucia co się tam w środku wierci. Tak bym chciała od tego uciec, bo dobrego nic z tego nie ma i już nie chcę grzęznąć w tym zamęcie. Nie byłam w porządku w stosunku do swoich najbliższych, na każdym kroku sprawiałam im cierpienie, wybaczali, ale nadal nie liczyłam się z tym, że postępowaniem swoim zadaję im ciosy poniżej pasa i teraz to mnie strasznie gryzie. Z tym się też pozbierać nie mogę, sumienia głos mnie zżera. Byłam perfidnym zwyrodnialcem, egoistycznym, nieliczącym się z ludźmi. Jestem do niczego. Ale to nie o tym chciałam pisać... Szczerze, to żyć mi się odechciewa, powątpiewając sama w siebie, nie żyjąc ze sobą w zgodzie. Czuję do siebie urazę, że sama nie potrafię nic zrobić ze swoim życiem. Sama zgotowałam sobie taki stan, bo gdybym nie zawodziła pod żadnym względem, może miałabym uśmiech na twarzy i chęci do wstawania z łóżka każdego ranka.

Następny problem, choć w sumie niczym nie odbiega od tematu, to jest to, że zaniedbuję wiele rzeczy, obowiązków takich jak szkoła, praca. Uczę się od tego roku zaocznie, bo musiałam zrezygnować ze szkoły dziennej, z tego względu, że przez ostatnie 2 lata nie popisałam się zbyt swoją dojrzałością i totalnie olałam szkołę. Poza tym nie czułam się w niej najlepiej, byłam spięta zawsze, gdy moja noga tam stanąć musiała. Odnosiłam wrażenie, że inni mnie odbierają jakbym przybyła z innej planety, więc nie czułam się z tym komfortowo. Bardzo rzadko pojawiałam się w szkole i tak stopniowo przez jakiś okres coś wysysało ze mnie energię, więc postanowiłam zmienić szkołę, bo wiedziałam, że nic z tego nie będzie, że nie będę się potrafiła wziąć w garść, by przebrnąć jakoś do matury. Z początku myślałam, że to lenistwo mnie dopadło, ale coraz intensywniej ten leń na mnie oddziaływał, więc zrozumiałam, że coś jest nie tak. Teraz szkołę unikam, pracę tym bardziej, mimo tego że jestem pod straszną presją ze strony mamy, która twierdzi, że to najwyższy czas, bym ruszyła swoje zwłoki, bo ona dłużej nie ma obowiązku mnie utrzymywać. Przeszywa mnie niewyjaśniony strach, lęk, niepewność, z którymi walczyć nie potrafię, więc tkwię w tym jednym punkcie, bez możliwości postawienia kroku przed siebie. Najchętniej zaszyłabym się w swoich czterech ścianach, bo czuję się bezpiecznie. Próbowałam się mobilizować, zapiąć w sobie, ale nie wiem jak zrobić, by się nie wyłamać, by zacisnąć zęby i iść do przodu i nigdy się sama nie powstrzymywać. Potrzebuję w tej sprawie od Pani rady, wsparcia. Jakie ma Pani zdanie? Co mi dolega? Jak temu zaradzić? Bardzo proszę o pomoc. Przepraszam za chaos jaki zapewne panuje w moich wypocinach, ale starałam się jak najdokładniej opisać towarzyszące mi ograniczenia i uczucia. Czekam na odpis. Pozdrawiam, Urszula

KOBIETA, 20 LAT ponad rok temu

Witam Cię serdecznie!

Każdy z nas ma chwile zwątpienia w swoim życiu, momenty, gdy nie jest pewien czy dobrze postępuje, czy to właściwa droga, gdy czuje się zmęczony i znużony codziennością – nigdy jednak nie jest to powód do tego by myśleć o zakończeniu swojego życia. Jesteś obecnie w trudnym momencie – wkraczasz w dorosłość i zaczyna na Tobie ciążyć coraz większa odpowiedzialność i presja. Nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, jaki wywołują te zmiany może być jedną z przyczyn Twoich obecnych problemów i rozterek. Niestety jednak korzystając z takiej formy komunikacji nie jestem w stanie stwierdzić jak jest w istocie i z jak bardzo zaawansowanym problemem mamy do czynienia – potrzebny do tego byłby pogłębiony wywiad i bezpośrednia konsultacja z psychologiem. Na dzień dzisiejszy wydajesz się być bardzo zagubiona i niewątpliwie potrzebujesz wsparcia, dlatego serdecznie zachęcam Cię do skorzystania bezpośredniej konsultacji psychologa. Rozmowa pozwoli Ci spojrzeć na swoje życie z nieco innej, dalszej i bardziej obiektywnej perspektywy i być może dzięki temu dostrzeżesz też pozytywne aspekty swojej egzystencji a także odzyskasz radość i chęć do życia. Z pewnością warto spróbować podjąć się tej próby.

Obecna sytuacja wydaje się być dla Ciebie trudna, ale z pewnością w Twoim otoczeniu są osoby, na które możesz liczyć. Wydaje mi się, że jedną z nich może być Twoja matka – oczywiście nie znam Waszych relacji, ale pamiętaj, że więzy krwi są bardzo silne a matka zawsze stara się troszczyć o swoje dziecko. Spróbuj porozmawiać z nią o swoich uczuciach, o budzących się w Tobie emocjach. Ona zapewne też się o Ciebie martwi i nie rozumie, co się dzieje w Twoim życiu. Te zmiany, o których pisałaś z pewnością są dostrzegalne także dla Niej, ale dopóki nie powiesz jej, z czego to wynika dopóty nie możesz liczyć na jej wsparcie, ponieważ zwyczajnie nie będzie świadoma problemów, jakie się pojawiły.

Podsumowując, muszę powiedzieć, że obecna sytuacja niewątpliwie jest trudna, ale nie beznadziejna – wciąż wiele można zmienić, wymaga to jednak pewnego zaangażowania z Twojej strony. Pierwszym krokiem, jaki poczyniłaś na drodze do zmiany sytuacji jest list do mnie, teraz czas na kontynuowanie tej drogi. Pamiętaj także, że w chwilach kryzysu możesz także skorzystać ze specjalnego numeru telefonu zaufania – 116 123 – gdzie będziesz mogła się wygadać, gdzie zostaniesz zrozumiana i gdzie będziesz mogła liczyć na wsparcie.

Pozdrawiam

0

LATDobry Wieczór Pani Urszulo,

Bardzo dziękuję za ten obszerny post, w którym przedstawiła Pani swoje cierpienie emocjonalne.
Tak nie musi być, zawsze jest rozwiązanie...
Dlatego pomocna i skuteczna byłaby dla Pani osobista konsultacja w Poradni zdrowia psychicznego, by mogła Pani dotrzeć do prawdziwej przyczyny Pani objawów, by mogła skutecznie radzić sobie z codziennym lękiem, który blokuje Pani kreatywność i osiąganie swoich celów.

Życzę Pani dotarcia do swojej wewnętrznej siły,
irena.mielnik.madej@gmail.com

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty