Chcę się zabić, a jednocześnie żyć...
Witam! Mam 19 lat i muszę od razu powiedzieć, że mam myśli samobójcze, które utrzymują się już od dłuższego czasu. Tkwię tak już od czterech miesięcy i nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Wszystko zaczęło się od samobójczej śmierci koleżanki, myślałem, że to wydarzenie nie będzie miało na mnie wpływu, jednak później uświadomiłem sobie, iż niestety tak się stało. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że to wszystko nie ma sensu, wszystkie moje problemy nawarstwiły się, zaczęły się bezsenne noce, apatia i ogólnie nastroje depresyjne. Staram się rozmawiać ze swoją przyjaciółką na ten temat, ale ona nie czuje tego co ja. W mojej rodzinie nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, co odczuwam, a nawet jeśli, to jest to temat tabu, mam wszechobecne wrażenie, że cały czas gram w jakimś przedstawieniu, stoję obok i patrzę. W pewnym momencie sięgnąłem po tabletki: nasenne, uspakajające i jakoś to leciało, lecz postanowiłem i odstawiłem to początkiem marca. I w tym momencie zaczęły się schody, pojawiło się "coś" i zaczęło szeptać, co mnie na początku zafascynowało uwolniło, poczułem się rewelacyjnie, byłem ponad to. Teraz "coś" namawia mnie do najgorszego, ja próbuję to zagłuszyć: czytając na głos, śpiewając, ale cały dzień to ja nie dam rady czytać przecież... Właściwie to nawet nie wiem, jak brzmi moje pytanie, po prostu chciałem komuś o tym napisać, chociaż mojemu życiu nic nie brakuje i teoretycznie powinienem być szczęśliwy. (Zdaję sobie sprawę, że można traktować tę wypowiedź jako jeden wielki bezsens). Sebastian