Chciałbym wiedzieć, jak mam sobie poradzić, żebym znowu zaczął się śmiać z małych rzeczy, znowu widział sens życia… Jak się odnosi to wszystko do mojej żony?
Witam, mam 30 lat, mężczyzna, pracuję, żonaty, dzieci nie mam. Chciałbym wiedzieć, czy ze mną jest coś nie tak, dużo mnie kosztowało zebranie się w ogóle, żeby postawić pytanie. Kiedyś byłem pełen życia, studiowałem i mimo że finansowo nie wiodło mi się dobrze, to nie przypominam sobie, żebym był zły, smutny czy zrezygnowany. Trzeba dodać, że zanim poznałem moją obecną żonę, trenowałem body-building, a teraz od 3 lat już nie robię nic dla zdrowia fizycznego. Przybrałem nieznacznie na wadze oraz przybrałem sporo tkanki tłuszczowej (w miejsce mięśniowej przedtem). Po studiach zacząłem pracować, zarabiać dobre pieniądze, ożeniłem się z kobietą moich marzeń. Mimo początkowo baaaaardzo bujnego życia seksualnego, oziębiły się nasze kontakty intymne, do tego stopnia – jeśli zależałoby to ode mnie, to pozostałoby tak jak było, ale doszło do tego, że momentalnie seks zdarza nam się sporadycznie – raz na miesiąc, raz na 2 miesiące, i tylko wtedy, kiedy moja żona jest pod wpływem alkoholu. Nie jestem specjalistą, ale uważam, że od tego zaczęły się moje problemy ze sobą. Kiedy oziębił się ten kawałek naszego wspólnego życia, coraz częściej zacząłem miewać napady agresji, złości i smutku. Często zdarzało mi się płakać w nocy, kiedy moja żona już zagłębiła się we śnie, czasami myślałem sobie, jakby to było, jakby mnie już nie było... Po jakimś czasie to wszystko ustało – niecały rok temu. Od tego czasu czuję się pusty, wypalony, nic nie warty, obojętny, na moment popadłem nawet w pracy w kłopoty – udało mi się wziąć w garść i pokonać obojętność. Niestety, od jakiegoś czasu znowu chodzę zdołowany i nie wiem dlaczego. Staram się nie okazywać tego ludziom, ale czasem jest mi bardzo ciężko i ludzie wkoło pytają, dlaczego mam zły nastrój… Czuję też, że dla mojej żony jestem mniej wart, kiedy chodzę, jakby ktoś ze mnie powietrze spuścił.