Co mam o tym wszystkim mysleć? Może mu w ogóle nie zależy?
Witam serdecznie, Mam 29 lat, jestem kobietą i samotną matką od 2 lat. Ojciec dziecka zostawił mnie na samym początku ciąży, dodam jeszcze, że poznał dziewczynę, z którą ożenił się dwa tygodnie przed narodzinami naszego bąbelka. Całą ciążę praktycznie się nie odzywał, ja również, jednak kiedy nasz synek miał dziesięć miesięcy odezwał się, chciał się spotkać, mówił, że jest nieszczęśliwy ze swoją żoną, że to kwestia czasu i będziemy razem. Swój ślub tłumaczył tym, że to była ucieczka, że przestraszył się odpowiedzialności. Mówił, że tylko z nami będzie szczęśliwy i odnajdzie spokój, oczywiście przepraszał. Dodam, że bardzo go kochałam i dalej kocham. Spotkaliśmy się w tamtym roku w grudniu (w listopadzie jego żona wyjechała do swoich rodziców), było wspaniale, mówił, że chce być z nami, że się rozwiedzie i zaopiekuje się nami, po czym dwa miesiące później znowu do niego wróciła - tym razem jednak nie przestał się odzywać, dzwonił i dawał do zrozumienia, że nie jest szczęśliwy. Jak pytałam dlaczego z nią jest mówił, że to bardzo trudne wszystko. Minęły kolejne dwa miesiące - zadzwonił pewnej nocy i powiedział, że podjął ostateczną decyzję, rozstaje się z żoną i chce być z nami, mówił, że już z nią rozmawiał i chce żebyśmy jak najszybciej zamieszkali razem. Boże, jak ja się ucieszyłam! Zostawiłam dla niego pracę, która dawała mi poczucie bezpieczeństwa, samodzielność - dodam, że nie płaci mi na dziecko. Moje szczęście nie trwało zbyt długo - spotkaliśmy się w wakacje, mieliśmy wszystko poustalać, a on znowu milczał i znowu jego żona była u niego. Dodam, że pracuje od niedawna za granicą, kiedy z nim próbowałam rozmawiać był bardzo skryty, mówił, że to wszystko jest ciężkie, ale nie mówił konkretnie czy odejście od żony, czy co? Jest bardzo skryty, trudno z niego cokolwiek wydobyć. Niedługo po tym spotkaniu ponownie rozstał się z żoną. Ona wyjechała - zaprosił nas do siebie, pojechaliśmy, byliśmy u niego 1,5 miesiąca. Starałam się z nim rozmawiać co dalej - mówił, że chce żebyśmy spróbowali, że musimy szukać mieszkania itp., ale nic nie robi w tym kierunku. Rozwodu też nie zaczął, cały czas słyszę, że to trudne dla niego. Dodam jeszcze, że jak wypije parę piwek to jest bardzo rozmowny, wtedy kocha nas najbardziej na świecie, mówi, że to ja będę jego żoną, taką prawdziwą, sprzed ołtarza (teraz ma tylko cywilny). Bardzo mnie to boli wszystko, to jego niezdecydowanie - nie wiem co mam myśleć, co robić. Zaprosił nas teraz na święta - mamy już bilety, postanowiłam, że pojedziemy. Proszę mi podpowiedzieć jak mam z nim rozmawiać, jak dotrzeć do osoby, którą kocham. Dodam, że też sprawia mi trudność rozmowa o uczuciach, ale jestem w stanie się otworzyć. Wykończy mnie ta sytuacja. Tak naprawdę to nie wiem kim dla niego jestem, mam również skłonności do tego, że o wszystko obwiniam siebie, wystarczy jeden dzień, w którym mnie nie przytuli i myślę, że już mu nie zależy, bo może mu naprawdę w ogóle nie zależy? Chciałabym żebyśmy spróbowali być normalną rodziną, ale nie wiem czy to możliwe - ja potrzebuję dużo czułości, a on nie jest zbyt wylewny. Bardzo to wszystko ciężkie jest. Najgorsze jest jednak to poczucie winy, że to ja jestem wszystkiemu winna, mój wygląd, wmawiam sobie, że się nas wstydzi (a może tak jest?). Nic już nie rozumiem i czuję się coraz bardziej beznadziejna i bezwartościowa. Proszę o pomoc i dziękuję.