Co mam ze sobą zrobić, jak sobie pomóc?
Już od dłuższego czasu zastanawiam się co mi jest. Tnę się od 5 klasy podstawówki, na początku były to drobne ranki robione agrafką, ale teraz to dużo i żyletką. Gdy tylko zdarzy mi się jakaś mała wpadka, zasmucę się lekko, od razu myślę o żyletce.
Cały dzień niczym jakąś mantrę powtarzam sobie, że się nienawidzę, myślę już tak automatycznie jak nakręcona lalka. Jestem okropnie wrażliwa wystarczy, że ktoś mi powie jakąś drobną obelgę biorę to sobie okropnie do serca, ktoś sobie ze mnie zażartuje, powie coś nie przyjemnego - ja zapamiętuję to, myślę nad tym cały dzień i wpisuje to sobie gdzieś w głowie jako kolejną wadę. Gdy ktoś mnie odrzuci lub powie coś niemiłego ja po prostu czuję takie okropne ukłucie w sercu, nie radzę sobie z tym, a najgorsze jest to, że ja nigdy tej osobie o tym nie powiem, nie upomnę jej, że mnie to obraża lub smuci, nawet jak to jakaś bliska mi osoba przypadkowo to zrobi - ja milczę udaję, że nic takiego nie miało miejsca. Dopiero w domu lub gdy nikogo nie ma przy mnie płacze, smucę się i tnę.
Najdziwniejsze w moim charakterze jest to, że w szkole przy znajomych, rodzinie uśmiecham się, udaje szczęśliwą, zabawną, radosną. Moja jedyna dobra koleżanka mówi, że jestem towarzyska, zawsze uśmiechnięta itp. Gdy jestem sama w domu pokazuje swój prawdziwy charakter, emocje. Nie mogę spojrzeć w lustro, nienawidzę się, mam tysiące wad i kompleksów jeszcze więcej, noszę byle jakie męskie ubrania, które mają zakryć te wady. Całymi dniami przesiaduję na krześle lub leżę w łóżku i słucham muzyki, takiej bardzo smutnej, i rozmyślam o wszystkim i o niczym, a najczęściej o tym, że nie mam nikogo, że jestem tak okropnie sama i że nawet nie mam komu o tym powiedzieć.
Mam jedną dobrą koleżankę, ale boje się jej powiedzieć jak się czuje, zwierzyć jej się, boje się, że mnie wyśmieje, że powie, że jestem głupia... Ostatnio miewam myśli samobójcze. Co ja mam z sobą zrobić?