Co mam zmienić w swoim życiu, żeby znów było dobrze?

Jestem 21-letnią kobietą. Mieszkam z rodzicami w małej miejscowości. Wiadomo jak to jest w takim miejscu - każdy każdego zna, wszyscy o wszystkim wszystko wiedzą, trudno też w tych czasach znaleźć pracę i jakoś rozwinąć skrzydła. Do czasu jak miałam przyjaciół, moje życie było do zniesienia. Miałam problemy z rodzicami, z rówieśnikami, często się okaleczałam, bo przynosiło mi to ulgę w bólu psychicznym. Byłam poniżana, bita, ale umiałam sobie z tym radzić dzięki wsparciu przyjaciół. Ale po szkole wszyscy wyjechali na studia do większych miast – 100, 200km od domu i więcej. Nawet najlepsza przyjaźń nie przetrwa w takich warunkach. Zostałam z jedną wieloletnią przyjaciółką, która była młodsza ode mnie, ale z powodu rozbitej rodziny i wyjazdów matki za granice była dużo dojrzalsza ode mnie, dlatego lubiłam z nią rozmawiać o swoich problemach, a ją satysfakcjonowało to, że może mi pomóc. Rodzice chcieli żebym się wyprowadziła z domu, bo mieli mnie po prostu dość. Ich nienawiść do mnie do tej pory jest nieuzasadniona. Zastanawiałam się nad tym - miałam załatwione mieszkanie, szkołę, pracę i już miałam podjąć decyzję o wyjeździe, ale poznałam Mariusza (wtedy 22-latka), którego pokochałam całym sercem, i który był dla mnie podporą w trudnych chwilach, gdy mój poprzedni chłopak mnie zdradził i dla którego postanowiłam zostać. Myślałam, że moje zmartwienia i samotność dzięki Mariuszowi i mojej przyjaciółce po prostu znikną. Ale myliłam się. Jestem już z Mariuszem 3lata - przeżyłam jego alkoholizm, jego agresję, poniżania z jego strony, zdradę. Przeszłam przez to u jego boku, bo miałam nadzieję, że pewnego dnia to się zmieni, że będzie mi wdzięczny za okazaną pomoc w walce z czymś, z czym on nie mógł sobie poradzić. Niestety Mariusz i moja przyjaciółka nie lubili się nawzajem. Ciągle kłóciłam się z jednym o drugiego. Musiałam wybrać pomiędzy nimi, bo nie umiałam tego znieść - wybrałam miłość, bo stwierdziłam, że przyjaźń znaleźć można zawsze. Żałuje tego wyboru do dziś. Po tym co przeszłam z Mariuszem, i po tym jak bardzo on był niewdzięczny po tym wszystkim, zrozumiałam, że popełniłam duży błąd. Dziś jest tak - przy mnie Mariusz nie pije, jest spokojniejszy, i kochany. ALE...odbudował przyjaźń ze swoim dawnym przyjacielem, którego znienawidziłam po tym, jak specjalnie upijał Mariusza, wyciągał go potajemnie wieczorami z domu żeby się upić, poznał go również z dziewczyną (która choć młoda nadawałaby się raczej ze swoim zachowaniem do domu publicznego), z którą z czasem, po oblewanej alkoholem imprezie - zdradził mnie. Nie umiem o tym zapomnieć, więc poprosiłam Mariusza aby zakończył z nim przyjaźń - ostatecznie odmówił. Nawet szantaże, że odejdę od niego - nie pomogły. Zaczął mnie również zdradzać emocjonalnie - wystawiając swoje nagie zdjęcia w Internecie i wypisując do obcych dziewczyn i kobiet, flirtował z nimi, nawet zapraszał do siebie, chociaż jak sam stwierdził - były to tylko żarty (w co akurat nie wierze). Żałuję tych wielu rzeczy, które dla niego poświęciłam. Przez to wszystko wystawiłam się na jeszcze większą nienawiść rodziców. Nie mam pracy, rodzice mnie poniżają, partner ciągle okłamuje. Przez to wszystko coraz bardziej chudnę, przestałam się uśmiechać, z domu wychodzę tylko jak idę do Mariusza. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić, bo nawet nie mam z kim się spotkać. Odechciewa mi się żyć. Mam myśli samobójcze, a całą sobą czuję tak ogromny smutek, że aż mnie od środka rozpiera. Mój organizm też tego nie wytrzymuje. Coraz częściej wszystko mnie boli - żołądek, wątroba, nerki, mam okropne nerwobóle w klatce piersiowej - najczęściej po lewej stronie. Moja skóra stała się tak blada, wręcz biała. Oczy mam ciągle napuchnięte, a pod nimi mam duże, sine, fioletowe a czasami aż czarne worki. Staram się mimo wszystko odżywiać normalnie, regularnie. Ale z każdym dniem muszę się raczej do tego zmuszać. Czasami jedną kanapkę potrafię jeść przez godzinę, od niechcenia mieląc ją w ustach. Na dodatek po tym jak zdałam prawo jazdy ojciec zrobił ze mnie swojego szofera, a ja nie lubię robić samochodem długich dystansów, bo mimo tego, że jeżdżę długo, długie dystanse bardzo mnie stresują. Na dodatek mój ojciec, jako doświadczony kierowca ciągle wymawia mi błędy, krzyczy na mnie, poniża mnie, wyśmiewa mój sposób prowadzenia samochodu. Nie umiem tego psychicznie wytrzymać, i jak przychodzę w końcu do domu, wszystkie emocje w końcu ze mnie wypływają - serce zaczyna bić jak oszalałe, cała się trzęsę, trudno mi się oddycha, robi mi się słabo, zaczynam płakać, czasami kładę się na podłodze i samo z siebie moje ciało zaczyna się kiwać w przód i w tył i nie umiem tego opanować. Od kilku miesięcy mam też kilka razy dziennie problemy z sercem - zaczyna bić bardzo szybko, a ja czuję się albo pobudzona albo bardzo senna (czasami różnie na to reaguje moje ciało), czuję okropny lęk, ciało zaczyna się pocić, i staję się wtedy bardzo nerwowa, a jak akurat robię coś, co wymaga ode mnie cierpliwości - reaguję na to bardzo agresywnie, aż zaczynam krzyczeć, przeklinam, nawet jak jestem sama. Proszę o pomoc, bo coraz bardziej boję się sama siebie. Z góry dziękuję.

KOBIETA ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Z Pani opisu można wyciągnąć przede wszystkim wrażenie ogromnego chaosu, napięcia i wzajemnej zależności od siebie niemalże wszystkich osób, które Pani wymieniła. Myślę, że ma Pani sporo tematów do przepracowania z psychoterapeutą, aby odzyskać równowagę emocjonalną i rozpocząć samodzielne, szczęśliwe życie. W obecnej sytuacji trudno Pani postawić granice - ojciec krzyczy, ukochany zdradza, etc. Pani natomiast pozostaje zależna  od osób, które są dla Pani bliskie. Bliskość, miłość, przyjaźń nie oznaczają jednak zlepienia i wzajemnego wspierania się bez względu na wszystko. Tak, jak Pani ukochany ma prawo do decydowania samemu o tym, z kim spędza swój czas, tak też Pani ma prawo do prowadzenia samochodu w spokojnej atmosferze (jeśli ktoś się obawia lub nie lubi z Panią jeździć może nie wsiadać z Panią do samochodu).

Czytając Pani list odnoszę wrażenie, że nie potrafi Pani funkcjonować bez wsparcia przyjaciółki lub chłopaka. Taki układ jest jednak bardzo niezdrowy - zarówno dla relacji jak i dla Pani własnego rozwoju. Z tego typu układów wynikają różne trudności i problemy, w relacje zależnościowe wkrada się dużo napięcia. Dlatego myślę, że w pierwszej kolejności powinna Pani podjąć psychoterapię. Proszę zgłosić się do Poradni Zdrowia Psychicznego lub do prywatnego ośrodka, gdzie mogłaby Pani uzyskać fachową pomoc psychiatry oraz psychologa (psychoterapeuty).

Proszę nie zwlekać z taką wizytą, konsultacja w tym kierunku jest podstawą do Pani lepszego funkcjonowania i powrotu do pełnego zdrowia. Obecnie zarówno Pani stan emocjonalny (z myślami samobójczymi włącznie) jak i dolegliwości fizyczne na tle napięciowym są bardzo niepokojące i wymagają leczenia terapeutycznego.

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty