Co mam zrobić ze swoim życiem?

Witam, nazywam się Dorota, mam 16 lat i chodzę do III klasy gimnazjum. Nie wiem już, gdzie szukać pomocy. Od jakichś trzech lat mam ochotę umrzeć, czuję się tak codziennie. Wszyscy mówią o mnie, że jestem nieśmiała, a tak naprawdę wcale mnie nie znają. Nikt mnie tak naprawdę nie zna, ponieważ nikomu nie pozwalam się poznać. W przeszłości, a nawet i teraz, właściwie od zawsze ktoś mi dokuczał, ktoś wyśmiewał. Wszyscy mówili, że jestem brzydka. Zawsze od ludzi słyszałam same złe słowa. To spowodowało, że teraz nienawidzę ludzi i zamknęłam się w sobie. Pamiętam, że kiedyś próbowałam zagadywać do chłopaków i byłam raczej przyjaźnie nastawiona do ludzi, zawsze się śmiałam, żartowałam, codziennie wychodziłam gdzieś z koleżankami. Ale gdy dziesiąty raz z rzędu działa się ta sama sytuacja, ktoś mi mówił, że jestem brzydka albo po prostu bawił się moim kosztem, wyśmiewał mnie, to już nigdy więcej tego nie zrobiłam. Dlatego teraz odzywam się do chłopaków wtedy, kiedy naprawdę muszę, bo pamiętam, ile złego mi w życiu zrobili. Jeśli już zacznę z jakimś rozmawiać, to staram się zawsze pamiętać o tym, że ta osoba kiedyś się ze mnie wyśmiewała i szybko przerywam rozmowę, bo wiem, że powtórzy się ta sama sytuacja. Denerwują mnie ludzie w sklepach, na ulicy, bo zawsze muszą rzucić jakiś komentarz. Naprawdę nie wiem, co jest ze mną nie tak, że akurat do mnie muszę mówić jacyś kompletnie nieznani ludzie: "cola jest niezdrowa, nie pij tego świństwa", "nie za zimno na lody", nawet czasem wtrącają się do rozmowy! Mam ochotę ich wszystkich zabić. Nienawidzę szkoły, chociaż uczę się dobrze i nie boję się do niej chodzić, a czasami wręcz wolałabym iść do szkoły niż siedzieć sama w domu. Myślę, że nienawidzę jej z powodu ludzi, którzy tam chodzą. Z mojej klasy lubię może 5 osób. Denerwuje mnie w nich to, że ciągle kłamią, są dla wszystkich wredni i tylko patrzą jakby tu kogoś zranić. Uważają się za najmądrzejszych na świecie. Ponieważ dobrze się uczę, zawsze gdy dostanę słabszą ocenę, ktoś musi rzucić złośliwą uwagę. To mnie po prostu wykańcza psychicznie. Dziś taka uwaga zrujnowała cały mój dzień, który na początku był jednym z najlepszych w ostatnich miesiącach. Z kolei jak dostanę dobrą ocenę, to też jest źle, bo oni tej oceny nie dostali. Tylko że ja ciężko pracuję, żeby dostawać dobre oceny, a oni ściągają. I po prostu chce mi się płakać, gdy słyszę jak dostają piątki ci co ściągali, a pani jeszcze ich chwali... Kiedyś płakałam parę razy dziennie, a teraz nawet już mi się nie chce płakać. Miałam kiedyś wielu przyjaciół, ale okazało się, że wszyscy są fałszywi i teraz stali się moimi wrogami. Głównie chodziło o to, że robili wszystko to co ja, ale nie to jest najgorsze, najgorsze dla mnie są kłamstwa. Wszyscy z mojego otoczenia kłamią. Teraz po tych wszystkich kłamstwach, jakie usłyszałam, prawie zawsze umiem rozpoznać, kiedy ktoś mówi prawdę, a kiedy kłamie. Nienawidzę też hipokryzji i dwulicowości. Teraz można powiedzieć, że się przyjaźnię z dwoma dziewczynami z klasy, ale to na pewno nie jest prawdziwa przyjaźń. Zapomniałam już co to przyjaźń. Bo ja nawet ich nie obchodzę, nigdy nie zapytają co u mnie, ciągle tylko by gadały o sobie. A jak ja coś powiem o sobie, to od razu zmieniają temat. Nawet nie mam komu powiedzieć o tych problemach. Nienawidzę moich rodziców. Matka czasami jest okej, ale na ogół zadaje mi głupie pytania, dzwoni do mnie 10 razy dziennie z pracy, jakbym była małym dzieckiem, ciągle muszę sprzątać, robić zakupy, do tego jeszcze świetnie się uczyć, zawsze muszę być najlepsza, codziennie męczy mnie pytaniami, czy się z kimś umówiłam, jeśli nie, to od razu mi mówi z kim mam się umówić, jakby to było jej życie. Gdy raz jej się postawiłam, powiedziała "Dlaczego jesteś niegrzeczna?". To przecież bez sensu, gdy wyrażę swoje zdanie jestem „niegrzeczna"! Wydaje mi się, że to przez jej dziwny sposób wychowania, jestem, taka jaka jestem. Dlatego jej nienawidzę. Nie ma pojęcia o wychowywaniu dziecka, więc mogła się 200 razy zastanowić, czy będzie dobrą matką dla swojego dziecka, którym niestety jestem ja. Bo nie jest. Życie ojca składa się głównie z pracy, papierosów, alkoholu, snu, jedzenia i oczywiście telewizji. Nie przypominam sobie żebym rozmawiała z nim dłużej niż 5 minut. Raczej się mną nie interesuje, nie kupuje mi prezentów na urodziny czy Boże Narodzenie, ale dopóki nie ma awantury to okej, bo przynajmniej nie wtrąca się w moje życie. Dodatkowo, ojciec i matka robią to, czego nienawidzę najbardziej, czyli kłamią. Np. koleżanka mojej matki niedawno kupiła nowe meble, moja matka zaczęła się nimi zachwycać, pytała gdzie zostały kupione, bo może mi też takie kupi. Jak wyszłyśmy, uznała, że meble są beznadziejne i na pewno mi takich nie kupi. Tak, szczerość to podstawa. Po co były te wszystkie kłamstwa, nie rozumiem tego. Kiedyś rodzice obiecywali mi psa, co było moim marzeniem. Powiedzieli, że dostanę go w 6 klasie podstawówki. I tak ten termin się przesuwał, aż odpuściłam, bo w takim tempie do śmierci bym nie dostała tego psa... Rodzice ciągle się kłócą i tego nienawidzę najbardziej, krzyków, wyzwisk i trzaskania drzwiami. Marzę o tym, że się rozwiodą. Ciągle mówią o rozwodzie, ale jak to oni - kłamią. A tak byłoby lepiej dla nas wszystkich. Wiem, że nigdy nie będę szczęśliwa, dopóki moi rodzice będą ze mną utrzymywać kontakt. Ale jestem niepełnoletnia, muszę się uczyć, nie mogę mieszkać sama, więc jeśli nie umrę do tego czasu to poczekam sobie z 10 lat. Chciałabym umrzeć, ale wiem, że nigdy nie popełniłabym samobójstwa, bo boję się bólu i nie mam na to dość odwagi. Najgorsze jest to, że nikt nie zauważa w jakim jestem stanie. Albo ich nie obchodzę, albo tak dobrze to ukrywam, nie wiem. Nie wyobrażam sobie mojego życia za parę lat. Co się może ze mną stać do tego czasu... Niedługo idę do liceum, nawet nie mam na to ochoty. Po gimnazjum nie mam ochoty na żadną szkołę. Ja już nie umiem żyć, po prostu. Nie pójdę do psychologa, ponieważ nie umiałabym opowiedzieć wszystkich moich problemów, o wiele lepiej wychodzi mi ich opisywanie, dlatego teraz tutaj piszę. To moja ostatnia deska ratunku, nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem. Nienawidzę wszystkiego i wszystkich. Dziękuję za wysłuchanie mnie i bardzo proszę o odpowiedź.

KOBIETA, 16 LAT ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Witaj!

Tak naprawdę trudno o konkretną odpowiedź, gdyż poruszyłaś w swoim liście bardzo dużo różnych wątków. Każdy z nich zasługuje na uwagę i przedyskutowanie. Odpowiedź na postawione w temacie maila pytanie jest trudna i wymaga współpracy z psychoterapeutą, a być może również psychiatrą. To, co mogę doradzić Ci za pomocą Internetu, to próba wyjścia do ludzi i otwarcia się na kontakt z tymi, którzy są w stanie realnie Ci pomóc (psycholog w poradni, psycholog w Twojej szkole, psychiatra, pedagog, etc.). Psychologowi nie musisz dużo opowiadać o sobie, wystarczy, że pokażesz mu powyższy list. Bardzo dobrze oddałaś w nim swój problem i psychoterapeuta nie powinien mieć trudności z podjęciem współpracy. Dlatego gorąco namawiam Ciebie do skorzystania z takiej formy pomocy. Warto przynajmniej spróbować! Jeśli Ci się nie spodoba nie musisz kontynuować spotkań. Decyzja należy do Ciebie.

Spróbuj zastanowić się również nad tym, co musiałoby się zmienić, aby Twoje życie nabrało radości i sensu. Spróbuj poszukać realnych celów. Wiele z trudności, o których napisałaś, da się rozwiązać w ciągu kilku sesji terapeutycznych, jak chociażby trudności w relacjach z rodzicami, z rówieśnikami, przeżywanie silnej frustracji pod wpływem czyjegoś komentarza na temat Twojego zachowania/oceny w szkole, etc.

Pozdrawiam Ciebie serdecznie i jeszcze raz gorąco namawiam do spotkania  psychologiem!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty