Co mam zrobić, żeby poprawić swoją sytuację? Czy to tylko lenistwo, czy już depresja?
Mam 19 lat. Czuję, że tracę chęć do życia. Od kilku mięsiecy jest coraz gorzej... czuję, że nic mi się nie chce, chciałabym cokolwiek zrobić, a nie mogę się do tego zmusić. W tym roku mam maturę, a na samą myśl o nauce mnie odrzuca. Chciałabym zacząć się uczyć, ale nie mogę. To nie jest normalne, bo zawsze byłam dobrą uczennicą, miałam same 5, w tym roku to się zmieniło. Nie wiem, co dalej zrobić ze swoim życiem, nie wiem, gdzie mam pójść na studia. Czuję ciągłą presję rodziny, nie chcę ich zawieść, zawsze byłam ambitna. Praktycznie nie mam koleżanek, nie mam pojęcia, dlaczego tak się stało. Chyba sama się do nich odsunęłam. Mam tylko chłopaka, który w tym roku poszedł na studia i do pracy do innego miasta (codziennie dojeżdza). Jesteśmy razem od 5 lat, ale teraz on mówi, że mu ciężko, że wolałby tam zamieszkać. Tylko że wtedy w ogóle byśmy się nie widzieli, teraz widzimy się codziennie. Wywiera na mnie presję, żebym się z nim przeprowadziła w następnym roku, ale ja nie wiem, czy tego chcę, ale bez niego nie wyobrażam sobie życia, mam tylko jego. Kocham go i chcę dla niego najlepiej, ale on nie przejmuje się studiami, mówi, że jak coś, to pójdzie za rok, ale ja mu nie wierzę, zresztą po co ma tracić rok (nie mogę go zmusić, żeby uczył się do egzaminu), martwi mnie ta cała sytuacja. Mama zawsze podkreśla, że studia są bardzo ważne. Ja nie wiem już, co mam robić, całymi dniami tylko siedzę w domu i czekam aż wróci, nawet jakbym chciała, to nie mam do kogo pójść, bo dawno już koleżanki się odsunęły... Czuję, że żyję jego życiem, męczy mnie to. Proszę, pomóżcie mi, bo nie wiem już, co robić...