Co o nim myśleć, co robić, czy ingerować w jego nowy związek?
Witam, mam 23 lata. Może zacznę od tego, że dawno temu chodziłam z Piotrem, byliśmy razem 4 lata. Był to mój pierwszy chłopak - wszystko z nim było pierwsze. Rozstaliśmy się później, przez dzielącą nas odległość, ciągłe kłótnie i przez to, że nie byliśmy jeszcze gotowi do takiego długiego związku z uwagi na nasz młody wiek. Po pół roku zaczęłam spotykać się z Krzyśkiem, dawał mi to, czego brakowało mi w Piotrze – traktował mnie jak partnera, a nie jak dodatek do swojego zamożnego życia. Kiedy byłam już z Krzyśkiem, Piotr odezwał się do mnie, chciał wrócić i chciał zacząć od nowa, po pewnym czasie powiedziałam mu, że spotykam się z kimś innym. Przez 3,5 roku naszego życia z Krzyśkiem ciągle ciągnął się za nami cień poprzedniego związku - przez ten czas Piotr przyjeżdżał, dzwonił, zmieniłam nawet nr telefonu – szukał ze mną kontaktu w każdy możliwy sposób, potrafił wybaczyć wszystko. Bardzo to przeszkadzało Krzyśkowi, mimo moich zapewnień co do tego, że chcę być z nim. Przez pierwszy rok z Krzyśkiem naprawdę było bardzo dobrze – byłam szczęśliwa, później Krzysiek miał do mnie pretensje o ciągłe telefony, ciągłe e-maile od Piotra. Nie wiedziałam, jak mam to urwać – żeby Piotr do mnie nie dzwonił, zawsze znalazł sposób i nawet kłamstwa o mojej ciąży go nie odstraszyły, chciał przygarnąć moje dziecko jako swoje – żaden sposób nie działał, żadne słowa nie mogły go zniechęcić – nawet to, jak mówiłam, że kocham kogoś innego, że go nienawidzę. Miałam spokój przez to na 2 miesiące, ale potem znowu zaczynał dzwonić. Dla świętego spokoju przy Krzyśku zaczęłam wyciszać telefon. Nie chciałam się z nim ciągle kłócić. Zaczął mnie sprawdzać, widział, że ukrywam to, że Piotr dzwoni, pisze - mino tego, że to nie ja chciałam z nim kontaktu. Później zaczęły się kłótnie z Krzyśkiem, wymuszanie – grał strasznie na moich emocjach, wymuszał seks, spotkania i bycie razem. Za każdym razem coraz mniej chciałam z nim być, nie chciałam się mu podkładać, seks z nim nie sprawiał mi żadnej przyjemności – był wymuszony, ciągle mnie kontrolował, śledził, co tydzień przez ostatnie 6 miesięcy ze mną zrywał – a później wystawał pod moim blokiem, grożąc, że sobie coś zrobi, jeżeli nie wrócę – że tak mnie kocha i że nie umie żyć beze mnie. Ostatnia nasza kłótnia skończyła się bardzo niemiło – zadzwonił do mnie i powiedział, że leży na torach – i że zaraz popełni samobójstwo. Nagle usłyszałam jadący pociąg i telefon zgubił zasięg. Dzwoniłam jak głupia, wybiegłam o drugiej w nocy go szukać. Zadzwonił za 5 minut, powiedział, że przejechał pod nim pociąg i że idzie do mnie. Nie wiem, czy siła pociągu mogła go wciągnąć pod koła, nie wiem. Po tym nie wróciliśmy do siebie. Pisał jeszcze do mnie, że nie umie beze mnie żyć, że mnie kocha całym życiem, że jestem jego jedyną miłością. Po czym po dwóch dniach znalazł sobie kogoś innego i spotyka się z tą osobą. Nie wiem, czy ją okłamuje, czy nie. Wiem, że mówił mi, że nie umie być sam i że jest z nią, bo jest fajnie, i chce mieć w końcu normalny związek. 1. Czy przestał mnie już kochać? 2. Co wywołało to jego zachowanie? 3. Czy ten związek może mieć przyszłość? 4. Czy może powinnam pokazać jego nowej dziewczynie esemesy z czasu, kiedy zaczynali chodzić ze sobą, że mnie kocha i że jest z nią, bo "jest fajnie"?