Co oznacza krwotok po łyżeczkowaniu?
Witam,
mam 28 lat, 27.08.2010 r. miałam zabieg, to wszystko mnie przerasta, ponieważ moja historia zaczyna się tak: jest ciąża - 5 tyg. i 6 dni. Już pobiegłam do domu, powiedziałam mężowi, super, ale jakoś dziwnie się poczułam, taka zmęczona i w ogóle nic mi się nie chciało.
Dziąsła krwawiły, mąż powiedział: „Idź do lekarza”, ja nie chciałam, ale ok poszłam i ... 9 tydzień i 4 dni. Na badaniu USG lekarz stwierdził nieregularne kształty płodu i szukał bijącego serduszka, i zobaczył je, ja też widziałam, ale było jakieś dziwne i zanikało, powiedział do mnie, że muszę się zgłosić na oddział na zabieg łyżeczkowania, bo może to być jakąś patologią.
Od razu nie wiedziałam, co on do mnie mówi, myślałam, że to sen, całą noc płakałam. Następnego dnia poszłam do szpitala i USG robił mi inny lekarz, i nic nie powiedział, tylko pokazał zakrwawione przyrządy do USG. Za godzinę miałam zabieg, nic nie czułam, po zabiegu krwawiłam 3 godz., potem nic.
Za 2 dni silne skurcze brzucha i tak 4 godz. i krwotok. Bardzo duża ilość skrzepów i po wszystkim coś w kształcie fasolki z niewielką nitką przypominającą pępowinę, nie wiem, co to było.
Wynik histopatologii za 1,5 tyg., a ja boję się iść do lekarza, nie wiem, co mi wyleciało, nie chcę wracać do tego miejsca, to tak boli, proszę o pomoc, co to mogło być i jeszcze do tej pory krwawię już 7 dzień, ale krwawienie jest coraz mniejsze.
Czy lekarz chciał mnie ochronić przed chorym dzieckiem, czy to była ciąża obumarła? Nie wiem czy on mi powie prawdę, bo widział, co ze mną się działo po tej wiadomości. Błagam odpiszcie to dla mnie ważne.