Co zrobić, żeby znów być sobą i pokochać życie takie, jakie jest?
Jestem dziewczyną, mam 22 lata i teoretycznie całe życie przed sobą... ale w praktyce to tylko wegetacja i czekanie na śmierć... Kiedyś byłam duszą towarzystwa, wszyscy mnie lubili, nie miałam problemów z nawiązywaniem i utrzymaniem znajomości. Mimo że się o to nie prosiłam, byłam rozchwytywana przez znajomych, żyłam beztrosko. Mogłam się wygłupić ze znajomymi i z siostrami, ale to wszystko się skończyło…
Dwa lata temu moje siostry się ożeniły - wszystkie praktycznie w jednym czasie, wyprowadziły się, niedługo potem zostawił mnie chłopak i tylko dzięki przyjacielowi już wtedy nie zrobiłam się taka ponura i inna... bardzo się do siebie zbliżyliśmy, przy nim wszystko mi przechodziło i byłam szczęśliwa, zakochałam się, mimo że pił i nie chciał ze mną być i niektórzy dziwili się, że ja w ogóle się z nim zadaję... od pewnego czasu on zrobił się zupełnie obojętny na mnie i na cały świat i jest zadowolony z życia... a ja wręcz odwrotnie... zrobiłam się ponura, obrażona na cały świat.
Bardzo chciałabym mieć kogoś bliskiego, ale wszystkich zrażam do siebie. Zero chęci do wychodzenia z domu, do spotkań ze znajomymi, bo czuję się tam zupełnie obco, jakby to nie byli ludzie, których znam tyle lat, jestem bo jestem, a jakby mnie nie było, to nawet nikt by nie zauważył, dlatego miewam myśli samobójcze, ale jeszcze do końca nie oszalałam, żeby to zrobić. Uważam, że życie nie ma sensu - nic go nie ma, nikt mnie nie rozumie, a jak mówię, że nie mogę sobie z sobą poradzić, to słyszę, że przesadzam itp. Wszystko mnie denerwuje, nawet bez powodu, często płaczę, szukam pretekstu, żeby nigdzie nie wychodzić, a potem ryczę, bo muszę siedzieć w domu i odwrotnie. Jak gdzieś pójdę, to żałuję tego i tego, że się urodziłam.
Dodam jeszcze, że w domu, poza tym, że wszystkich denerwuję swoim zachowaniem i wkurzaniem się o wszystko, to byłoby ok. Nigdy niczego mi nie broniono, dostosowują się do mnie... Mam potwornie nudną pracę, całe dnie siedzę praktycznie sama bez żadnych szans na rozwój czy zmianę, bo mój tata ma padaczkę pooperacyjną i "moje miejsce jest w domu”. Po pracy obiad (ostatnio to mój drugi i ostatni posiłek na dzień, a ważę 44 kg przy 167 cm - NIE jestem anorektyczką!), film i spać na 12 h, bo na nic innego nie mam ochoty. Podsumując: nie mam przyjaciół, znajomych, a jedyna bliska osoba, dla której byłabym w stanie wziąć się za siebie, właśnie przechodzi chyba najlepszy czas w swoim życiu i nawet nie mogę z nią pogadać w cztery oczy, bo nie ma czasu dla mnie…