Coś we mnie krzyczy: Pomocy!
Mam 36 lat. Nie chce mi się żyć, bo wydaje mi się, że jestem nikomu niepotrzebna. Gdy przebąkuję coś mężowi, on stwierdza, że to mój problem lub że to z dobrobytu. Mam 2 dzieci. Rano wstaję, bo muszę wyprawić je do szkoły, nie potrafię się śmiać, cieszyć z niczego, czuję się nikim. Gdybym mogła, zamknęłabym się sama w domu i z nikim nie rozmawiała. To trwa może już 2 lata lub dłużej. Tak naprawdę nie pamiętam, kiedy się zaczęło. Czuję się samotna. Coś we mnie krzyczy: Pomóż!, ale nie ma nikogo przy mnie. Gdyby nie rodzice, najchętniej pożegnałabym się z tym światem, ale oni nie przeżyją pogrzebu drugiego dziecka.