Witam!
Swoją infekcję grzybiczą "zawdzięcza" Pan właśnie wysokiemu poziomowi medycyny - kiedyś nie było antybiotyków, więc też grzybice były rzadsze. Tylko co z tego, skoro ludzie ginęli z powodu zakażeń bakteryjnych (zapalenia płuc, gruźlica...), na które nie było leku! Wzrastająca częstość grzybic ma związek właśnie z postępem medycyny. Leczenie grzybic jest trudne, gdyż zwykle grzyby atakują organizm już osłabiony przez jakieś inne czynniki - zaburzenie flory bakteryjnej (wskutek zażywania antybiotyków), cukrzyca, zaburzenia hormonalne, obniżenie odporności...
Zaistniał u Pana poważny czynnik wyzwalający grzybicę. 3 tygodniowa antybiotykoterapia to jest nie byle co - przecież już 7-dniowa antybiotykoterapia może wywołać grzybicę... Poza tym infekcje grzybicze mają skłonność do nawrotów. Jeden nawrót to nie jest jeszcze powód do załamania - po prostu należy powtórzyć leczenie i być może je wydłużyć. Poza tym jednocześnie powinna się przeleczyć także Pańska partnerka seksualna. Mogło być także Pański organizm nadal jest osłabiony po antybiotykach, a u niej w pochwie bytują drożdżaki. Pomimo ich obecności, ona może nie mieć objawów, ale Pan może się zarazić... W przypadku częstych nawrotów grzybicy należy rozważyć obecność czynników osłabiających organizm - np. cukrzyca, zaburzenia hormonalne.
Pozdrawiam!