Czy ja muszę być jak inni?
Pisze tu, aby przekonać się do końca, że jestem zwyczajny jak inni, może trochę inny, ale "normalny", wbrew temu co mówią mi inni. TO chyba normalne słyszeć głos w głowie, który ci coś mówi, komentuje, chwali lub beszta... Mówi co zrobić itd... Tylko czasem ten głos jest jak żywy... Często rozmawiam z sobą... ale to nic dziwnego. Mam wrażenie i pewność, że każdy chce mnie skrzywdzić lub coś złego zrobić, mi na złość, czuję to cały czas, czuję jeszcze wszechogarniającą wszystko pustkę... po prostu nie ma nic... Jest neutralne... szare... Słyszę też inne głosy i wszędzie pustka. Każdy mi mówi, że sobie coś wmawiam bezpodstawnie, ale ja wiem, że ja mam powód lub rację, czuję to i widzę, i nikt mnie nie przekona inaczej. Ale to też normalne. Kilka lat temu chodziłem do psychologa z powodu okaleczania się..., czasami widzę coś czego inni nie, np. wczoraj widziałem u mnie w pokoju lewitującą kurtkę, dziś stukanie w szafie. Trochę się bałem. Ale to nic nie znaczy? Każdy coś tam ma w głowie? Czasami dziwnie moje emocje reagują na określone sytuacje, ale ja nie panuję nad nimi, tak jest, czasem coś bardzo na mnie wpływa, co "podobno" nie powinno tak na mnie zadziałać. Może to śmiesznie brzmi, co piszę, ale chciałem to realnie i rzeczowo opisać. Jestem właśnie bardzo zły, wściekły i przykro mi przez coś... co inni mówią, że to nic takiego, ale czy do cholery muszę być jak każdy? Nie rozumiem tego świata... albo on mnie. Szafka też krzywo stoi. Liczę na szybką i wyczerpującą wypowiedź, jeśli jest taka możliwa.