Czy jestem nienormalna, kochając wciąż byłego, który jest już w nowym związku?
Witam. Jestem młodą kobietą, mam 22 lata i zero woli życia. Nic mnie nie cieszy. Zacznę od początku. Z moim byłym rozstałam się w sierpniu ubiegłego roku, jednak wciąż nas coś ciągnęło do siebie, więc spotykaliśmy się bez zobowiązań, a nasze spotkania często miały finał w łóżku. Na skutek kłótni nastąpiła przerwa, która trwała całą zimę. Myślałam, że zapomniałam... jednak nie. Wiosną On odezwał się i zaproponował spotkanie, na którym pocałował mnie. Wszystko do mnie wróciło. Na powrót stałam się małą dziewczynką zależną od niego.
Znowu zaczęliśmy się spotykać, po kryjomu, przed całym światem. Oboje mamy trudne charaktery, toteż często kłóciliśmy się, a godziliśmy się dość szybko. On jest bardzo humorzasty (ma 23 lata) i ma nie w pełni ukształtowaną psychikę, liczy się nadmiernie ze zdaniem kolegów. Przeżyliśmy piękne chwile, mimo cichych dni. W lipcu tego roku powiedzieliśmy sobie jednak do widzenia. Zerwaliśmy kontakt. Po 2 tygodniach zobaczyłam go z inną dziewczyną, do tego młodszą - 18-latką, do tego ładną (pod tym względem przewyższa mnie).
Myślałam, że pęknie mi serce. Dalej pęka. Jestem chorobliwie zazdrosna. Tęsknię. Wciąż myślę, w każdej wolnej chwili wspominam jego wygląd, głos i wspólne chwile. Ja go dalej kocham. Nie umiem żyć bez niego. On nie chce mieć ze mną kontaktu. Jest wpatrzony w nową dziewczynę. Z pewnością nie zdaje sobie sprawy z moich uczuć. Staram się zachować pozory - normalnie żyć, wychodzić do ludzi... jednak coraz trudniej przychodzi mi ukrywanie mojego załamania, tęsknoty. Mam bliskich, ale odnoszę wrażenie, że nie rozumieją, ewentualnie patrzą na mnie z litością.
Wiem, nie jestem jedyna, która została wymieniona na przysłowiowy młodszy model, ale czemu to tak boli? Oddałabym wszystko za choć jedno jego spojrzenie. Dodam, że nie widujemy się praktycznie, ale wciąż wszystko jest żywe i boli... ja duszę wszystko w sobie. Noce raczej upływają mi na płaczu i rozpamiętywaniu, mam kłopoty z koncentracją. Nie wyobrażam sobie życia z innym mężczyzną. Każdego przyrównuję do niego. Wiem, że pewnie zostanę starą panną. Już dłużej tak nie mogę:( proszę o pomoc.