Czy jestem niezrównoważona, skoro nienawidzę siebie, wiecznie się odchudzam, nie mam znajomych ani chłopaka?

Trudno jest mi zacząć, ale właściwie to co stoi na przeszkodzie? Jestem anonimowa. Mam 19, prawie 20 lat. Studiuję - to mój pierwszy rok studiów. Nigdy nie lubiłam siebie, są dni kiedy, wręcz siebie nie cierpię, siebie nie tylko jako osobowości, tego jaka jestem, ale również tego jak wyglądam. Jestem na diecie, która nie daje mi efektów, mimo że jest drakońska - zdarza mi się nie jesc cały dzień. Tyle, że nie jestem aż taka silna, potem są kolejne dni gdy zjadam więcej. Ogólnie staram się nie przekraczać 1000 kcal. Po co to robię? Bo NIGDY nie lubiłam swojego wyglądu. Nie ma miejsca na moim ciele, które mi się podoba. No i może tak po cichu marzę, że kiedyś się komuś spodobam, że chociażby sama sobie. Strasznie dołuje mnie myśl, że nigdy nie byłam w związku, że nikt mną się nie interesuje. Czuję się samotna i gorsza od innych rówieśniczek. Szczególnie tutaj, w nowym mieście. Nie potrafię również zżyć się z grupą bądź z pojedynczymi osobami na studiach. Już sesja, a ja nie byłam na żadnej imprezie studenckiej. I kto tu mówił, że studia to taki piękny czas!? A może problem jest we mnie? Nie "może", a raczej na pewno! Przychodzę na uczelnię, nie mam do kogo gęby otworzyć, większość już się zakumulowała podczas gdy ja na początku spędzałam czas z taką jedną dziewczyną, moją byłą współlokatorką, ta sprawa też we mnie siedzi. Mieszkałam z dwiema dziewczynami, z tą z którą studiuję wydawało mi się, że mam dobre relacje. Któregoś dnia powiedziały, że powinnam się wyprowadzić, bo : "nie dogadujemy się". Zmieniłam mieszkanie. Specjalnie wychodzę później z mieszkania żeby nie siedzieć na uczelni jak ten ostatni głupek i nie znosić spojrzeń innych, że ja taka sierotka i sama siedzę. A jak jestem wcześniej to idę do łazienki, albo udaję że coś robię w telefonie. Udaję silną, często kogoś udaję, bo zwyczajnie nie mam ochoty nawet zazwyczaj być milutka dla ludzi. Zrzędzę, non stop zrzędzę! Nawet teraz. Wiem, że to moja wada, ale nie umiem tego pohamować. Wiem również, że jest złoty środek. Gdybym miała faceta, wszystko byłoby inaczej. Byłabym szczęśliwa i bardziej pewna siebie! Jednak to jest tak surrealistyczne, że aż śmieszne. Ja i facet? Ja w związku? To byłby chyba szok dla wszystkich. W życiu się nawet nie całowałam, a jestem dorosłą kobietą. Kiedy jak nie teraz? Odpowiedź jaka mi się nasuwa: nigdy. Jest jeden mężczyzna, który jest dla mnie ważny, ale On jest żonaty. Poza tym rozmawiamy jedynie mailowo i na komunikatorze. Nigdy Go nawet nie widziałam, a wydaje mi się, że Go kocham. On mnie wyśmiał jak mu o tym napisałam. A ja za Nim tęsknię. On mnie tak dobrze rozumie. Wiem, że to ten jedyny, ale jak pomyślę jakim jestem człowiekiem, że w ogóle flirtuję z żonatym mężczyzną znów mam wstręt do siebie. Zdarza mi się wymuszać wymioty, ale to tylko związane z dietą, kaleczyć własne ciało (już rzadziej, właściwie to już prawie tego nie robię), płakać rozpaczać. Właściwie dzień w dzień kładę się spać ze świadomością, że jestem beznadziejna i nikt mnie nie chce i ryczę. Czasem ogarnia mnie taki jakiś żal, niepokój i tak głęboki smutek, że nie jestem po prostu już w stanie zasnąć. Przepraszam za tak długą wypowiedź, właściwie mogłabym tak się jeszcze żalić bardzo długo. Jestem taką zrzędą! Ale może nakreśliłam jakoś sytuację.

KOBIETA ponad rok temu

Witam!
Chciałabym zwrócić Pani uwagę na fakt, że sama prowokuje Pani zachowania, które nie sprzyjają nawiązania jakiejkolwiek więzi z Panią. Niedostępność powoduje, że ludzie nie mają sposobności nawiązania z Panią znajomości.
Warto zastanowić się skąd u Pani taka "nienawiść" do samej siebie, brak akceptacji siebie itp. Proponowałabym, aby udała się Pani do psychologa (może Pani skorzystać z bezpłatnych przychodni dla studentów - Poradnia Zdrowia Psychicznego), z którym może Pani popracować nad samooceną, dowartościowaniem siebie.
To, co Pani robi ze swoim organizmem nie jest żadną dietą tylko wyniszczaniem. Trudno stwierdzić przez Internet, ale zastanawiam się czy Pani zachowania nie wskazują nawet na zaburzenia odżywiania. Zrobiła Pani już pierwszy krok pisząc tutaj. Oznacza to, że jest w Pani siła do walki o lepsze życie. Zachęcam do zrobienia kolejnego kroku, który pozwoli Pani odzyskać radość życia.
Proszę zawalczyć o siebie.
Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty