Czy mogę schudnąć 40kg w przeciągu jednego roku?
Dzień dobry ;) Mam 19 lat, ważę 107 kg przy wzroście 177 cm i chcę schudnąć 40 kg w przeciągu jednego roku. Czy to jest tak właściwie możliwe? Trzymam się w tych planach zasady 1kg/tydzień, zostawiając przy tym trochę swobody. Wiem, że moja nadwaga jest bardzo poważna - ba, to otyłość. Do tej pory nie odchudzałem się w żaden sposób - nie licząc jakiejś dziesięciodniowej głodówki z 3 lata temu lub nieudanych prób zakończonych na 1 dniu. W rodzinie nadwaga występowała i znikała. Myślę, że to głównie wynika ze złego trybu życia.
Jedyne rady, jakie usłyszałem od lekarza to więcej się ruszać i mniej jeść. Mam lekką astmę powiązaną z alergią (no i nie aż tak uciążliwe atopowe zapalenie skóry). Niestety palę (od 2-3 lat po ok. pół paczki dziennie, teraz już mniej). Niedawno badałem TSH - mam ponoć idealne i wolny testosteron - ten jest dosyć niski, ale w normie. Badanie wykonywałem z zupełnie innego powodu.
W skrócie: od poniedziałku zmieniłem diametralnie swoje życie. Codziennie chodzę na aerobik na godzinę, co drugi dzień na siłownię, gdzie właściwie wykonuję trening ogólnorozwojowy - bo moja kondycja, o ile tu można mówić o kondycji, jest żałosna. Instruktor już mnie ostrzegł, że przez siłownię w pierwszych tygodniach mogę nawet zwiększyć swoją wagę (przez to, że mięśnie ważą więcej niż tkanka tłuszczowa), ale jakoś to zniosę. Przy okazji chciałbym po prostu nabrać mięśni, zwłaszcza, że sam aerobik jest dosyć nudny.
Również od poniedziałku zmieniłem całkowicie swoją dietę. Jestem od 7 lat wegetarianinem, ale popełniałem wszystkie możliwe grzechy - mnóstwo słodzonych napojów i fast-foodów w dużej ilości. Teraz jem bardzo mało, boję się nawet, że za mało i mój organizm odmówi współpracy. Do 1000 kcal na dzień. I wcale się nie głodzę, co mnie najbardziej zadziwia. Przykładowy dzień: wtorek: 2 kawałki chleba z serem i kilka szklanek wody z cytryną, łacznie 0,5-1 cytryna, dwie filiżanki herbaty wiśniowej bez cukru, chrupki wielozbożowe z ziaren kukurydzy i otrębów pszennych 200 kcal paczka 60 gram, szklanka coli; środa: ogórek świeży bez soli x 2, dużo wody z cytryną, kanapka z serem x 2; piątek - cztery-pięć jabłek, kanapka z serem, 2 plasterki sera gouda light na sucho, również dużo wody z cytryną.
Chleba nie smaruję ani masłem, ani margaryną, ale do sera zawsze dodaję ketchupu (o którym poważne myślę, żeby go wyeliminować). Chleb zmieniłem na razowy. Unikam napojów słodkich, zamiast nich piję wodę (której wcześniej nigdy nie piłem) gazowaną ze świeżo wyciśniętą cytryną (wiem, że niegazowana jest lepsza, ale myślę, że to niewielki grzeszek). Unikam produktów przetworzonych i fast-foodu. Przestałem pić alkohol - zostałem abstynentem. Wiem, że ta dieta jest niedobra, ale powoli ją zmieniam.
Zamierzam nadal jeść jak najmniej kalorii, ale również jeść zdrowo - zainteresowałem się tabelami wartości odżywczych. Koleżanka mi poradziła, żeby moje jedzenie nawet w 70% stanowiło białko, dalej węglowodany i jak najmniej tłuszczu. Białko przyda mi się podwójnie, bo przecież chcę też, żeby siłownia dała swoje efekty. Z 1000 kcal zapewne powinienem zwiększyć pułap do np. 1500? Zakupy na jutro: twaróg (zamierzam się obżerać chudym twarogiem, bo to samo białko i to w ekstremalnej ilości i mało kalorii), grejpfruty, sok grejpfrutowy, jabłka, ser gouda light, jogurt naturalny.
Czy mam szansę schudnąć 40 kg w ciągu jednego roku? I przy okazji - to akurat jest dużo mniej dla mnie ważne - nabrać trochę sprawności, kondycji, mięśni? Po tym roku nie zamierzam wrócić do dzisiejszego stanu - toteż dietę utrzymam, na pewno zwiększając dzienny dopływ kalorii i pozwalając sobie na więcej luzu. To na razie 5 dzień mojej zupełnej przemiany - i jest mi z nią całkiem dobrze. Nie chodzę głodny, nie mam problemów ze wstrętnymi myślami o podjadaniu czy jedzeniu tego, co niedobre, albo po prostu obżeraniu się.
Na siłownię i aerobik dzielnie chodzę i staram się nie myśleć o swojej sylwetce w trakcie ćwiczeń. Na początku miałem zakwasy, ale dzięki codziennym treningom już nic mnie nie boli! Jedyne, czego się boję, to że się nie uda (np. przez studia, które rozwalą mój plan i moje nastawienie, albo przez to, że po prostu nie może się udać). Dziękuję bardzo za odpowiedź