Czy mój najbliższy słusznie odsuwa mnie od siebie?
Witam. Mój najbliższy trochę "oszalał". Wczoraj był u psychiatry, od którego dostał perazyne i hydroksyzynę. Dodam, że słyszy głosy od prawie dziesięciu lat, ale radzi sobie dobrze w życiu codziennym. To była jego pierwsza wizyta u lekarza. Ani trochę nie wierzy w to, że jego stan się poprawi. Twierdzi, że mu się coś przestawiło. Strasznie cierpi i odsuwa się ode mnie krzywdząc mnie i mówiąc mi, że to dla mojego dobra. Twierdzi, że już nigdy nie będzie z nim lepiej i uważa, że to koniec całego dobra i z nim i między nami. Nie przyjmuje do wiadomości żadnych pozytywnych informacji. Uroił sobie, że mam złe zdanie o nim i w ogóle nie reaguje na moje dobre wypowiedzi na jego temat, ani na informację, że to jego choroba tak twierdzi, a nie ja. Jego stan jest tragiczny.
Wczoraj przyjął pierwszą dawkę peryzyny, stwierdził, że to nic nie da, jednak szybko poszedł spać. Czy ten lek pomoże mu się ogarnąć w najbliższym czasie? Jakie wsparcie mogę mu dać w takim przypadku? Czy w psychiatrii takie zjawisko jak opisane "przestawienie czegoś w umyśle", naprawi się pod wpływem leków i czasu? Chciałabym, by był takim samym człowiekiem jak kiedyś. Czy mam mu wierzyć, jeśli mówi, że nie będzie z nim lepiej?