Czy można było coś zrobić?
Dzien dobry. Mam 24 lata, zaszłam w ciążę 3 razy: pierwsza ciąża to było wczesne poronienie - nawet nie wiedziałam, że jestem w ciąży, z drugiej ciąży mam śliczną i zdrową córkę, ma już prawie 7 miesięcy:), a trzecia ciąża zakończyła się poronieniem - dziecko umarło na początku 9. tyg., a poroniłam w połowie 11. tyg.
Od początku wiedziałam, że coś jest nie tak - co tydzień chodziłam prywatnie do ginekologa skarżąc się na plamienia, krwawienia, na ból brzucha, a on zalecił tylko N*** (lek rozkurczowy)... Cały czas uspokajał, że wszystko jest OK i żeby się nie martwić. Byłam u niego jeszcze w 10. tyg. - zbadał mnie tylko, bez USG, i powiedział, że wszystko jest w porządku, a potem okazało się, że dziecku wtedy już nie biło serce... Czy gdyby zareagował w jakikolwiek inny sposób od samego początku, to czy moje dziecko by żyło? Mam do doktora żal, że przez kolejny tydzień kazał mi wierzyć, że z moim dzieckiem jest wszystko dobrze, a ono już nie żyło ;(
Kolejnym moim pytaniem jest jak długo powinnam krwawić po tym poronieniu? Nie miałam łyżeczkowania - poronienie zacząło się w nocy, straszny ból, bardzo silne krwawienie, skrzepy krwi wielkości pięści... Bóle brzucha i skurcze miałam przez kolejne 5 dni, szóstego dnia też był bol, ale już do wytrzymania - nawet nie musiałam brać środków przeciwbólowych - jednak dziś mija siódmy dzień, a ja nadal krwawię, co prawda nie mocno, ale nie wiem jak długo to powinno trwać. Boję się czy to wszystko nie trwa zbyt długo. Proszę o szybką odpowiedź - bardzo się boję. Z góry dziękuję. M.