Czy można samemu sobie mieszać w głowie?
Witam, mam pewien problem, ze sobą oczywiście. Dotyczy on tego, co u siebie obserwuję, jak w temacie - czy człowiek jest sam w stanie wmawiać sobie różne rzeczy i powodować zachwiania emocjonalne. Mój problem dotyczy związku. Miałam już dwóch chłopaków, poważnych, jednak to nigdy nie były związki, jakich pragnęłam. Zawsze wychodziło tak, że mi zależało bardziej i w sumie byłam tak naprawdę nieszczęśliwa. Jeden - był to związek na odległość, który trwał 2,5 roku. Zależało nam obojgu, ale ten chłopak lubił sobie ze mną pogrywać, w efekcie ciągle się schodziliśmy i rozchodziliśmy. Pewnego dnia obudziłam się i zaczęłam sama się zastanawiać, czy ja aby na pewno go kocham? A może ja go jednak nie kocham? Nie wiem, skąd takie myśli wzięły się w mojej głowie, bo zawsze wiedziałam, czego chcę i mimo tego że nam nie wychodziło, chciałam próbować i naprawiać, choć naprawdę wiele mnie to kosztowało. Tak się zaczęłam z tym borykać, że w końcu musiałam o tym komuś powiedzieć, znaczy mojej mamie, bo nie mogłam normalnie funkcjonować, spać, jeść. Jakoś to wszystko minęło i byliśmy jeszcze razem, jednak później i tak się rozeszliśmy. Poznałam potem innego chłopaka, ale ten okazał się jeszcze gorszy, choć nie był to związek na odległość. W efekcie zranił mnie bardzo i potem przez około 2 lata nie miałam nikogo. Teraz, po takim czasie, jestem z kimś innym, tyle że to jakby znowu okazał się związek na odległość. Bardzo mi zależało na tym, żeby nam się udało być razem i jemu też. Czekałam cały miesiąc na nasze pierwsze spotkanie. W tym czasie bardzo to przeżywałam. Takie objawy jak kłopoty ze snem, mały brak apetytu i tęsknota, choć jeszcze nie byliśmy razem. Bardzo się starałam dla niego, jak przyjechał, i on dla mnie. Oboje byliśmy bardzo szczęśliwi przez weekend, który spedzilismy razem, no i pojechał z powrotem do siebie. Będzie przyjeżdżał w weekendy, jak będzie mógł. Najgorsze jest to, że wiem, że pod koniec lutego nie będzie go przez 4 miesiące. Jestem zaprawiona w związku na odległość i jak był u mnie, to wiedziałam, że dam radę, mimo że tak krótko jesteśmy ze sobą. I tak pewnego dnia on napisał, że się boi tego wszystkiego, jak go nie będzie, że ja może kogoś poznam i go zostawię, i sam nie wie, co będzie się działo u niego w głowie. Uspokoiłam go, że ma przestać gdybać i cieszyć się tym, co jest, a tak naprawdę sama zaczęłam intensywnie o tym wszystkim rozmyślać. Pytania w stylu: czy mi aby na pewno na nim zależy? czy to aby na pewno on? czy ja dam radę?, czyli powtórka z tego, co kiedyś. Czy jak komuś zaczyna zależeć na mnie, to ja jakby automatycznie szukam tego, co miałam wcześniej? Czyli tego, że to mi musi bardziej zależeć i być nieszczęśliwą? I w momencie kiedy komuś na mnie zależy, to odbieram to, jakby coś było nie tak. Nie mam wątpliwości co do niego, bo to naprawdę kochany chłopak, ale co do siebie, że mam takie myśli i sama siebie wprowadzam w dołek. A co będzie, jak będę stała na ślubnym kobiercu i się zastanawiała, czy to aby na pewno ten, czy nie ten? Sama siebie doprowadzam do szaleństwa. Naprawdę od długiego czasu mam szansę na normalny związek, jakiego nigdy nie miałam, i wiem, że mu na mnie zależy i że jak go poproszę, to się przeprowadzi do mojego miasta i będziemy mogli być razem. Niedługo mamy się spotkać, a ja się boję już teraz o nim myśleć, żeby mnie znowu te myśli nie nachodziły. Boję się patrzeć na nasze zdjęcia, odczytywać esemesy, rozmawiać przez telefon, bo potem znowu myślę. Czasem wstaję rano i mówię: dziewczyno, ogarnij się. Jesteś ładna, mądra, chłopak jest super, taki jakiego zawsze chciałaś i chwilami udaje mi się z tego wyjść, ale potem znowu mnie to dopada. Bardzo przeżywałam to, że jestem sama jakiś czas temu, a teraz mam kogoś i też jest mi źle. Może dlatego, że jednak tak naprawdę go nie ma przy mnie. Jest jeszcze jedna rzecz, która może powodować ten mój stan. Przez 8 miesięcy brałam lek na trądzik, który może powodować objawy depresji, ale dziś mija miesiąc, odkąd go nie biorę. Sama nie wiem, czy to może mieć związek z moim stanem psychicznym i z tymi całymi wahaniami. Czy ja po prostu sama sobie wmawiam i dlatego tak się czuję? Byliśmy razem naprawdę szczęśliwi, a ja nie chcę go stracić, bo to chyba byłoby dla mnie najgorsze. Mam mętlik w głowie. Proszę o jakąś poradę dla zagubionej duszy.