Czy powinienem walczyć o żonę, czy ułożyć sobie życie na nowo?
Kończę za kilka dni 27 lat, moja żona ma 33, jutro mamy 3 rocznicę małżeństwa. Ja zawsze miałem problemy z kobietami, żadnych długich związków, żona natomiast kilka długich i sporo przelotnych kolegów. W wieku 19 lat urodziła syna i nawet z jego ojcem wzięli ślub cywilny, który nie trwał długo, bo brał narkotyki gdy zamieszkali razem. On uciekł do Wa-wy na leczenie, ona wróciła do rodziców i siostry, jakiś czas później był rozwód, ale on nie dawał znaku życia wiec żona zaczęła układać sobie życie - pracowała w sklepie, poznawała dużo kolegów, którzy byli w związkach, a ją upatrzyli jako kochankę, było ich co najmniej dwóch w przeciągu 4 miesięcy - z pierwszym skończyła gdy zaszła w ciążę, a on ją totalnie olał, wzięła kredyt i z pomocą przyjaciółki kupiła tabletki poronne i usunęła ciążę, wylądowała w szpitalu z powikłaniami w dzień moich urodzin, a swoich imienin - magiczna data, 14 luty. Gdy w maju pojechałem do jej miasta pracować, kilka dni później wracałem z kolegą z imprezy, było po północy ona z przyjaciółką i jej bratem zaczepili nas pytając o drogę chociaż oni byli u siebie, bardzo mi się spodobała, zakochałem się od pierwszego ujrzenia. Gdy ich kolega zniknął gdzieś, ona zadzwoniła żeby inny kolega przyjechał i odwiózł je do domu, jakimś cudem dostałem numer telefonu, co mnie bardzo cieszyło, więc odprowadziliśmy je w umówione miejsce. Nie lubię agresji, jestem spokojną osobą, ale gdy zobaczyłem tego w samochodzie, gdyby nie kolega, wyciągnąłbym go i obił na środku starówki, ale byłem wypity, więc odpuściłem. Po jakiś 3 godzinach padł jej telefon i sygnał pojawił się dopiero rano, przestałem się martwic ja zrezygnowałem z pracy i wróciłem do rodziców - dzwoniłem do niej codziennie, nie mogłem bez niej żyć, denerwował mnie jego głos nieraz w tle, a mówiła, że to tylko kolega, do mnie mówiła czule, więc się uspakajałem. Jakiś miesiąc później jej przyjaciółka robiła imprezę urodzinową, miała przyjść z kimś i poprosiła mnie - bardzo się ucieszyłem, że się już z nim nie spotyka. Gdy po spacerze odprowadziliśmy jej syna do domu, udaliśmy się na imprezę, trochę wypiła, nawet wylądowaliśmy na podłodze pokoju, w którym byliśmy sami, ale do niczego nie doszło, liczyłem na coś więcej, ale cieszyło mnie te kilka namiętnych pocałunków. Gdy jeszcze trochę wypiła zaczęła szaleć, wymiotować, byłem przy niej cały czas i opiekowałem się najlepiej jak umiałem i doceniła to. Później wtedy zaczęła mnie odtrącać i tłumacząc, że usunęła ciążę i nie jest gotowa na związek - ja mówiłem, że chcę ją tylko widywać, już wiedziała, że się zakochałem, okazało się, że znowu jest w ciąży, a kolega się przestraszył i zniknął - ona wiedziała tyko jak ma na imię, nie wiedziałem co mam robić, a ona prosiła, żebym coś zrobił żeby i to dziecko zniknęło, bo rodzice ją z domu wyrzucą, a dopiero co pracę zmieniła, zerwała kontakty ze wszystkimi z tego okropnego sklepu, że tylko z tym jednym kontaktem za długo zwlekała - obiecałem jej, że wszystko będzie OK, że się ułoży, że ją kocham, weźmiemy ślub itd. W październiku wyjechałem do pracy do gdańska. Gdy w listopadzie, to był już prawie 7 miesiąc i nie miała już siły tego ukrywać, jej matka zapytała, czy przypadkiem nie jest w ciąży, natychmiast mi to powiedziała - odparłem, że będę rano pociągiem i wszystko się ułoży, nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić. 2 dni później nie było odwrotu gdy byłem obsypywany ogniem pytań przez jej matkę, jej ojciec jak zwykle gdy miał wolne pił z kolegami, ja też miałem problemy z narkotykami, ale dzięki niej przestałem brać, trochę za późno, bo załapałem WZW. Jej ojciec od początku mnie nie trawił, ale w końcu się z tym wszyscy pogodzili. 22 grudnia robiłem jej mały remont i jej matka powiedziała żebym został, bo jest późno, będziemy spać oddzielnie - kręciłem się do świtu, aż przyszła ona i namiętnie się kochaliśmy. Remont skończyłem, święta spędziłem z przyszłą rodziną, byłem na każde zawołanie, w nocy budziłem się od najmniejszego poruszenia mojej wybranki. Pierwszy raz zawiodłem się gdy po sprzeczce w Sylwestra po nowym roku do nowej pracy szedłem z limem, ale wtedy śmiałem się z tego. Na początku stycznia teściowa załatwiła ślub u proboszcza - musieliśmy tylko się zgłosić i ustalić datę, wybraliśmy 2 lutego 2008, do tej daty dużo latania i załatwiania spraw mieliśmy, ale było warto, ten ślub był bardzo ważny, bynajmniej dla mnie i myślę, że dla niej także, tatuś czasami pisał sms z pytaniem „co z moją żoną i jego dzieckiem” i groźbami, że jak je skrzywdzę, to mnie zabije. Poród był 28 marca 2008 r., jak zawsze byłem obok i wspierałem. 6 tyg. bez seksu były nie do zniesienia, potem zaczęły się awantury, że za mało robię przy dziecku w domu, choć dawałem z siebie wszystko, nie potrafiłem utrzymać pracy dłużej niż 3 miesiące w tym mieście z układzikami, ale traciłem jedną - zaraz znajdowałem następną, ale to były powody do kłótni i czepiania się teściów i samotnej szwagierki, która odwiedzała nas co tydzień i podkręcała awantury. W międzyczasie znienawidziła całą moją rodzinę, nikt nie wie dlaczego, sama twierdzi, że nienawidzi ludzi tak po prostu, ale takie zachowania wynosi się z domu. Zacząłem na nieszczęście pić w pracy, bo awantury, bo żona zmieniła zdanie na temat, że mi potomka nie da, bo zawsze mało pieniędzy, bo jej zazdrość jest za duża o wszystkich -choć zerwałem kontakty z koleżankami i większością kolegów i o wszystko: internet, słuchanie muzyki... Nie chciała się kochać, a jak już się kochaliśmy to myślami była gdzie indziej, niby bała się, że zrobię jej kolejne dziecko, choć ona nie chce - awantury były z różnych powód mniejszych, większych, a do tego wciągała w to całą rodzinę szukając wsparcia, ale gdy się z nimi kłóciła wsparcia szukała u mnie. Zdarzały się sytuacje, kiedy podnosiła ręce do mnie, dzieci, rodziców - ten dom ją zniszczył psychicznie, ja przez te 3 lata też odczułem to, co ona przez 33 lata także stałem się mało odporny na stres, nerwy i agresję. Z czasem zacząłem się bronić, a gdy byłem w amoku po chwili płakała, bo za mocno ją popchnąłem czy ścisnąłem, ale nigdy nie zrobiłem jej krzywdy, co najwyżej siniaki i zawsze przepraszałem. Chcąc bardzo dać im nasze 4 ściany otworzyłem firmę budowlaną, ale na zamieszkałych terenach miałem za małe znajomości, wiec zaczęły się wyjazdy - wtedy jej się to nie podobało, bo muszę jej pomagać w domu, bo sobie nie poradzi. Po 5 miesiącach wróciłem do naszego miasta i zamieszkałem z chłopakami na stancji, widywałem się z nimi jak tylko było to możliwe, bardzo nam brakowało siebie nawzajem, kiedy żegnaliśmy się na klatce zaczęliśmy bardzo namiętnie całować i czule dotykać, ale była z nami córcia. Gdy weszły na górę zaczęliśmy smsować, że już dawno nie czuliśmy do siebie takiej czułości, miłości i pożądania - czułem się jak w niebie. Następnego dnia (sobota) zostałem zaproszony do domu, synek z babcią pojechali do szwagierki, dziadek poszedł do pracy na dobę - gdy położyliśmy córcię na drzemkę zaczęliśmy się tulić, namiętnie całować i rozbierać - było słychać walenie naszych serc, pożądanie nas zwalało z nóg, okazało się, że prezerwatywy żona wyrzuciła, a bez nich nigdy się nie kochaliśmy, pomyślałem: co teraz? Moje zaskoczenie było ogromne gdy powiedziała, że możemy bez, tylko mam uważać - pomyślałem, że zaczęła mi ufać. Nie zawiodłem jej. Kochaliśmy się kilka razy pod rząd, na rożne sposoby, o których wcześniej nie chciała słyszeć. Gdy córeczka się obudziła położyliśmy się obok, mała zaczęła się bawić, a my dalej kipieliśmy z podniecenia, rozebraliśmy się pod kołdrą i kochaliśmy się ponownie - do dziś czuję dreszcze, jak pomyśle o tamtych figlach ... Zacząłem się zjawiać do córci po pracy i zajmować się nią, żeby odciążyć teściową, bo dla niej opieka nad wnuczką to kara chyba, że się nią opiekuje na pokaz. Kilka razy musiał się nią opiekować dziadek alkoholik, którego w południe nosi za piwem, bo babunia musiała wyjść do fryzjera lub z z drugą córeczką do drogerii. Po jakiś 2 tygodniach teściowa oznajmiła, że mam wrócić, teściowi znowu się to nie podobało. Miałem pieniądze z tej działalności całkiem spore, zacząłem je inwestować w remont i meble, ale gdy zaczęły się kończyć, a załapałem trochę długów pojawiły się znowu kłótnie, w końcu zawiesiłem firmę i poszedłem do pracy, gdzie kierownik oszukiwał mnie na stawce - poszedłem na chorobowe, po miesiącu zwolniłem się, bo mi ambicje nie pozwalają pracować za takie pieniądze. Oznajmiłem żonce, iż wyjeżdżam w delegację zarobić normalne pieniądze, wtedy nastała kolejna kłótnia i o to jeszcze, że w tajemnicy zrobiłem tatuaż (oko i napis z imionami córeczki), no i przeginałem z alkoholem - mój błąd. W czasie tej kłótni usłyszałem z ust żony "to jest mieszkanie moje i rodziców, ty tu jesteś tylko gościem, nie masz żadnych praw, won na wycieraczkę" i znowu wyciągnęła ręce - powiedziałem „dość”, jeżeli nie pójdziemy na terapię to się wyprowadzam albo wyprowadzimy razem z tego domu dla spokoju dla dzieci dla nas. Odpowiedziała, że nie z wyzwiskami i wyszła. Przyszła teściowa, spakowany wyszedłem. Kontaktowaliśmy się, prosiła żebym wrócił, brała na litość - ja jej mówiłem, że kocham ją i dzieciaki, chce być z nimi, ale nie w domu u teściów. Boli mnie los córci i to, że żona obwinia mnie, że zabrałem jej ojca. Żonę widziałem jakiś czas temu, nadal ją bardzo kocham, za córką bardzo tęsknię, wiem, że ona też...