Czy tak będzie zawsze?

Witam. Mam 21 lat, ogólnie nic mi się nie chce i nic mnie nie obchodzi, mogłabym leżeć całymi dniam i patrzeć w sufit . Mimo że mam znajomych i niby jakichś tam przyjaciół, bo oni się za nich uważaja, to tak naprawdę od zawsze czuję, że nie mam jednak przyjaciół. Samo powiedzenie, że ktoś jest moim przyjacielem sprawia mi trudność, wolę więc unikać takich sytuacji i słów. Okłamuję innych, że nie mam czasu na spotkania i na jakiekolwiek imprezy, zamykam sie w pokoju i nie chcę nikogo widzieć!:-( Ograniczam się jak tylko mogę tylko po to, żeby nic nie robić i być sama. Mimo że wychodzi mi to i tak czuję, że ciągle mam za mało czasu i za dużo przebywam z ludźmi. Gdy ktokolwiek zaczyna ze mnąą rozmowę, już mam dość tego, że muszę odpowiadać na pytania. Rzeczy, które robię na co dzień są dla mnie przymusem, nic mnie nie cieszy. Gdy ktoś zrobi coś dla mnie, jest mi to obojetne i nie potrafię udawać radości. Wiem, że ranię innych. Chce mi się płakać jak o tym myślę. Dziwię się, że w ogóle jeszcze są osoby, które chcą ze mną rozmawiać, ale podejrzewam, że to tylko dlatego, że jak już znajdę sie w gronie tych bliższych przyjaciól to ciągle żartuję. Jest to dla mnie dziwne, bo uważam się ża osobę przybitą życiem i smutną - nie wiem dlaczego czasami mam, nie wiadomo skąd, poczucie euforii i wtedy głupie żarty mi w głowie (albo nie rozmawiam w ogóle, albo zachowuję się jak pajac i sama mam z tego największy ubaw i śmieję się aż do łez, tego też mam już dość, bo po powrocie do domu znowu jest tylko przybita ewelinka). Od dawna wydaje mi się, że sama sobie jestem obca, bliscy są mi obcy, a to co się dzieje wokół mnie jest nierzeczywiste i wtedy mam takie myśli: że przecież wiem jak się nazywam, niestety pamiętam całe swoje życie (wolałabym stracić pamięć i nie pamietać tego, co było), a jednak coś jest ze mną nie tak. Za czasów szkolnych, kiedy się coś wydarzyło i jak miałam w tym swój jakiś udział, to myślałam sobie, że to już się kiedyś wydarzyło, miałam poczucie, jakbym żyła już kiedyś, chociaż wiedziałam, że to się zdarzyło pierwszy raz. Ogólnie moje myśli są gdzieś ciągle w przeszłości, rozmyślam o nich nieustannie, o sytuacjach, w których ja zrobiłam jakiś błąd lub nic nie zrobiłam, nawet nie powiedziałam zwykłego dziękuję czy przepraszam ludziom, na których mi zależało. Najgorszą sprzecznością jest to, że chciałabym być inna, ale nie wkładając w to żadnych wysików, chciałabym mówić to co czuję i myślę, ale nie potrafię, gdyż wtedy chce mi się płakać, chociaż nie czuję żadnego zażenowania tym, kim jestem i czasami to nawet jestem zadowolona z tego, że tkwię w takiej jakiejś beznadziejności. Teraz jak myślę o tym jaka jestem, to czuję się jak ofiara, pełna żalu (kiedyś nienawiści) do swojego ojca pijaka za to, że jestem jaka jestem, a mama ma depresję lękową. Już nie mam myśli samobójczych, choć chciałabym, aby mnie nigdy nie było, abym sie nie urodziła. O tym co tu napisalam nie wie nikt i nigdy się nie dowie, bo wyglądałoby to w ten sposób, że zanosiłabym się płaczem, nie mogłabym wypowiedzieć żadnego słowa, a w końcu sama bym już nie wiedziała czego chcę i o co w ogóle mi chodzi. Do psychologa wysyłała mnie pedagog szkolna w liceum, ale ja nie chciałam rozmawiać ani z nią, ani z kimkolwiek obcym czy też bliskim. Zadziwiła mnie ta kobieta, że w ogóle się mną zainteresowała, bo nie sprawiałam żadnych problemów w szkole, stwierdziła tylko, że chodzę smutna, jestem zamknięta w sobie i odizolowana od klasy, czego klasa wogóle nie zauważyła - mieli tylko o mnie zdanie takie, że jestem dowcipna i nie przejmuję się niczym, chociaż ja leczylam się na nerwicę. Może mi ktoś cokolwiek napisać, żebym nie myślała już, że jestem nienormalna?

KOBIETA, 21 LAT ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Witam serdecznie,

Nie jest Pani "nienormalna", a pedagog szkolna, namawiając Panią na wizytę u psychologa, miała dużo racji.

Wychowała się Pani w rodzinie alkoholowej i to wydaje się mieć ogromny wpływ na Pani obecny stan psychiczny, na Pani rozwój, na problemy emocjonalne. Czytając Pani list dostrzegam zachowania, które są charakterystyczne dla osób z DDA. Myślę, że wiele z Pani trudności mogłoby się rozwiązac dzięki terapii. Ten nieuporządkowany chaos można przepracować, twórczo wykorzystać.

Nie zmieni Pani swojej przeszłości, ale może ją Pani zaakceptować i przepracować tak, aby mogła Pani iść do przodu. Żyć dniem dzisiejszym, tworzyć plany na przyszłości. Terapia pozwala odciąć się od przeszłości, niekiedy wybaczyć. Proszę o tym pomysleć. Może warto też przyłączyć się do jakiejś grupy wsparcia dla DDA?

Serdecznie Pania pozdrawiam i trzymam za Panią kciuki!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty