Czy to co się ze mną dzieje to poważny problem?

W zasadzie nie wiem, co mi jest. Nie mam postawionej diagnozy. Kiedyś strasznie schudłam, a teraz w trakcie leczenia przytyłam i mam jakieś 20 kg nadwagi. Obecnie źle się czuję. Nie akceptuję siebie i swojego ciała. Nienawidzę swojego życia, pracy i chciałabym umrzeć, żeby dłużej nie cierpieć. W dodatku nie wiem, czy moim problemem jest praca, ale tam właśnie robię wszystko, żeby nie jeść albo jeść jak najmniej. Jak zjem coś, mam wyrzuty sumienia albo chce mi się wymiotować po małej ilości jedzenia (np. 2 kromki Wasa z serkiem odtłuszczonym i pomidorem).

Nie wiem co jest przyczyną tego, że jestem gruba. Pewnie wszystko po trochu. Miałam okres, że kiedy źle się czułam, jadłam paczkę chipsów, aby nie czuć się źle. Potem stopniowo jadłam tych chipsów coraz mniej aż wyeliminowałam je całkowicie. Ostatnio chciałam znów sobie kupić, ale stwierdziłam, że chyba nie mam ochoty, a poza tym od nich się tyje. Jedynie w domu mogę jeść i nie czuję mdłości po jedzeniu. Jedzenie, po którym nie czuję wyrzutów sumienia to najczęściej owoce. Chleba też nie jem, chociaż chętnie zjadłabym taki przeze mnie upieczony, ale boję się, że to za dużo kalorii, a poza tym Wasa jest mniej kaloryczna, więc ją wybieram, jeżeli już coś. Zupa, w której jest dodatek śmietany jest dla mnie za tłusta. Od razu wyczuję, czy jest śmietana, czy nie, dlatego wolę gotować sobie sama na jogurcie, bo to zdrowsze i niskokaloryczne.

Dzisiaj w pracy do tej pory zjadłam 3 nektarynki+kawałek drożdżówki z czernicami+ 5 kromek Wasy z odtłuszczonym serkiem i pomidorem. Zaznaczam, że jadłam to w pewnych odstępach czasowych, a nie wszystko na raz. Mam teraz wyrzuty sumienia, że się obżarłam i jest mi niedobrze po tym jedzeniu i najchętniej bym to wszystko z siebie wyrzuciła, ale nie mam odwagi, by to zrobić. Mam już dosyć swojego zachowania i swojej choroby, i najchętniej poszłabym gdzieś na leczenie, bo wydaje mi się, że to zaburzenia odżywiania, chociaż tak naprawdę nikt ich nie stwierdził jak dotąd. Za to ja męczę się z tym od dawna.

Oprócz tego zaburzenia miesiączkowania - nieobecność miesiączki nawet przez 2, a nawet 3 miesiące, kiedy nie biorę tabletek. Teraz jestem na tabletkach i jestem załamana, że dostałam miesiączkę. Poza tym brzuch mnie boli jak nigdy i stwierdzam, że o wiele mi wygodniej jak nie mam tych miesiączek - powiedziałam o tym lekarzowi...

Oprócz tego mam jeszcze zaburzenia osobowości i zmienne nastroje. Wściekam się na byle co, a ludzie się mnie boją, bo jestem jak chodząca bomba. Nerwy mnie tłuką. Nie mam chłopaka. Z jednej strony chcę mieć, a z drugiej strony się boję. Brzydzę się seksem. Nie mogę patrzyć jak ludzie się całują i obściskują, bo to napawa mnie wstrętem. Izoluję się od ludzi i najchętniej zamknęłabym się gdzieś, gdzie nikt by mnie nie znalazł. Chodziłam kiedyś do dietetyczki, ale ona wcale nie chciała ustalić mi żadnej diety. Spisywałam wszystko na kartce co zjadałam i ona nie miała żadnych zastrzeżeń do mojej diety. Poza tym powiedziała mi, że ja nigdy chuda nie będę ze względu na problemy hormonalne i leki, które przyjmuję. Ja jednak nie mogę się z tym pogodzić. Poza tym wokół słyszę masz duży brzuch, musisz coś zrobić z tym brzuchem, facetom podobają się szczupłe kobiety...itd.

Mój psycholog skierował mnie na leczenie do Krakowa do dr C. Nawet chciałam się tam umówić na wizytę, ale nie mogłam się dodzwonić. Z lekarzem psychiatrą jak rozmawiałam powiedział, że w Krakowie na Lenartowicza mogą mi pomóc. Teraz czekam na wizytę na Lenartowicza. Zrozumiałam, że nie chcę tak dłużej żyć i chcę być zdrowa i cieszyć się życiem, a nie ciągle myśleć tylko o jedzeniu i niejedzeniu. Nie umiem sobie radzić w życiu sama.Większość rzeczy, których się podejmuję potrafię spieprzyć. Nawet jak przez jakiś czas jest dobrze, to za chwilę znów mam dół i wszystko wraca. Moje życie jest jak sinusoida.

Nie powiem, bo wiele zmieniło się dzięki psychoterapii, ale są rzeczy, które mi przeszkadzają, a mimo moich usilnych starań nie potrafię ich zmienić i nie mam na myśli jedzenia czy odchudzania, tylko zwykłe codzienne sprawy. Jestem zdecydowana nawet na terapię w Klinice i zrobię wszystko, żeby sobie poradzić z moimi problemami i zacząć normalnie żyć. Nawet praca nie jest dla mnie tak istotna jak to żeby wyzdrowieć. Zastanawiam się, czy mam odpowiednią motywację do leczenia, ale myślę, że skoro potrafię już coś (co zresztą jest dla mnie ważne) poświęcić na korzyść zdrowia to chyba jest to dobra motywacja. Z porządnickiej perfekcjonistki stałam się straszną bałaganiarą. Pomyśleć, że kiedyś moja siostra miała większy bajzel w pokoju niż ja... Teraz jest odwrotnie. I jak się tak nad tym zastanawiałam, to stwierdziłam, że to samo dzieje się w moim życiu - totalny bajzel, chaos. Nie chcę tak żyć, muszę sobie wszystko poukładać.

KOBIETA ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Szanowna Pani,

Problem zdecydowanie wymaga specjalistycznej pomocy ponieważ w obecnej sytuacji nie jest Pani w stanie normalnie funkcjonować. Pani organizm jest wyczerpany i to wpływa źle na Pani emocje, emocje wpływają na złe nawyki żywieniowe i tak tworzy się błędne koło. Myślę, że chociaż psychoterapia pomogła Pani na jakiejś płaszczyźnie, to na innej nie, dlatego być może warto spróbować leczenia u innego specjalisty, może w innym nurcie psychoterapeutycznym? Jeżeli czeka Pani na wizytę u lekarza proszę mu zaufać i być dobrej myśli. Najważniejsze to znaleźć przyczynę Pani problemów, czego serdecznie Pani życzę na terapii. Trzymam kciuki za pomyślność leczenia! proszę się nie poddawać!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty