Czy to koniec radości mego życia?

Mam 55 lat, jestem kobietą, której życie nie oszczędzało. Jako 12-letnie dziecko nie miałam Rodziców. Potrafiłam wychować młodsze Rodzeństwo, pracować na 1,5 etatu przez 17 lat, dodatkowo studiować. Cieszyłam się ze wszystkiego, z każdego małego nawet osiągnięcia i niekoniecznie swojego. Piastowałam wysokie stanowiska, do momentu kiedy to musiałam samotnie wychowywać córkę... wtedy też z uwagi na brak żłobka musiałam z pracy zawodowej zrezygnować. Podczas urlopu wychowawczego pobudowałam sobie zakład pracy. Dalej moja praca była samozatrudnieniem.

Pewnego dnia miałam wypadek samochodowy... czołowe zderzenie. Od tej pory nie prowadzę samochodu... boję się, mam jakąś blokadę, która nie pozwala mi wsiąść za kierownicę. Samochód w mojej firmie to podstawa i takim sposobem firmę musiałam zamknąć. Ojciec mojego dziecka bardzo mi pomagał, ale zmarł. Zaraz potem jedyna córka zachorowała na sepsę, a teraz jeszcze ciągle choruje, przyczyną tego jest skutek choroby - brak odporności. Popadła też w głęboką depresję - lecząc się, wygrała z tą chorobą. Dzisiaj jest studentką, a mnie nic nie cieszy.

W domu pozostałam zupełnie sama, każdy poranek jest dla mnie traumą, nie mam siły nic zrobić, nie mam pracy i tym samym środków do życia. Moje myśli często są samobójcze. Nie widzę żadnej perspektywy na lepsze jutro. Nie interesuję się dosłownie niczym, ogród np. oddałam sąsiadce, aby w nim nie pracować, a kiedyś był on moją pasją. Dom zaniedbałam, nie mam siły w nim sprzątać, bo dla kogo. Zerwałam wszelkie kontakty z przyjaciółmi. Samotność jest dla mnie wygodniejsza.

Tak więc całymi dniami siedzę i najchętniej nic nie robię... lubię patrzeć w jedno miejsce. Nie interesuje mnie telewizja, radio czy książka, chyba od 2 lat nie miałam włączonych odbiorników. Straciłam słuch w 70% po grypie i to również powoduje u mnie stres, pamięć również mnie zawodzi. Łapię się na tym, że wiele terminowych spraw nie załatwiam. Stałam się bardzo płaczliwa i to bez powodu, straciłam radość życia, wszystko przychodzi mi z trudem, a życie stało się bez sensu. Leczę się od 11 lat i biorę leki. Proszę powiedzieć, czy mam szansę powrotu do normalności? Pozdrawiam serdecznie, Teresa

KOBIETA, 55 LAT ponad rok temu
Lek. Jan Karol Cichecki
52 poziom zaufania

Witam,

opisuje Pani bardzo niepokojące objawy - myśli samobójcze i głębokie obniżenie nastroju. Proszę skontaktować się z lekarzem prowadzącym i rozważyć udanie się do izby przyjęć najbliższego szpitala psychiatrycznego. Córka mogłaby Pani towarzyszyć i służyć pomocą. W razie potrzeby proszę wzywać pogotowie ratunkowe.

Chciałbym jeszcze odnieść się do Pani wątpliwości w sprawie szans powrotu do zdrowia. Myślę, że przynajmniej częściowo, sama Pani udzieliła odpowiedzi na pytanie "czy mam szansę z tego wyjść"; Pani córka przecież chorowała na ciężkie zaburzenia depresyjne, a jednak teraz, również dzięki Pani trosce i pomocy, dobrze sobie radzi. Prawdopodobnie Ona również nie wierzyła w swój powrót do zdrowia, a jednak okazało się to możliwe. Jest jeszcze co najmniej kilka argumentów przemawiających za tym, że powrót do zdrowia jest możliwy w Pani przypadku:

Z tego, co Pani napisała rozumiem, że nie zdecydowała się Pani po wypadku ponownie usiąść za kierownicą z przyczyn emocjonalnych. Było to z pewnością dla Pani wydarzenie dramatyczne. Podjęcie psychoterapii często pomaga w takich stanach w ponownym podjęciu aktywności.

Najskuteczniejszą formą leczenia zaburzeń depresyjnych jest połączenie farmako- (leki) i psychoterapii. Każdy szpital psychiatryczny współpracuje z psychoterapeutami i z pewnością będzie w stanie zapewnić Pani taką opiekę i wsparcie. Nie bez znaczenia jest również możliwość wykonania odpowiednich badań diagnostycznych i weryfikacji dotychczasowego leczenia.

Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty