Czy to normalne, że przy nerwicy lękowej odczuwam paniczny lęk i źle czuję się we własnym ciele?
Witam! Mam 21 lat. Jestem kobietą. Od wczesnego dzieciństwa zmagam się z różnymi symptomami nerwicy. Mniej więcej 2 lata temu przybrała ona formę lęku napadowego. Przyjmowałam leki, które pomogły mi wrócić do normalności. Obecnie znów zmagam się nasileniem objawów mej przypadłości. Od ponad tygodnia przyjmuję A*** i doraźnie L***. Jednakże tym, co najbardziej spędza mi sen z powiek, jest pewne uczucie, które towarzyszy mi podczas ataków. A zatem: bywa, że czuję się po prostu tak, jakby było mi bardzo "źle" we własnym ciele. Jakbym miała za chwilę nie wytrzymać, zwariować, sama nie wiem... Jest to pewien szczególny rodzaj "dyskomfortu", za którym natychmiastowo podąża panika, chęć "ucieczki", jak i objawy somatyczne. Chwila obecna zdaje mi się przesłaniać cały świat. Czuję się beznadziejnie, strasznie; boję się, a na myśl o kimś bliskim, o dniu jutrzejszym dostaję tylko kolejnego uczucia "katastrofy". Jednak najgorsze, a zarazem "napędzające" lęk, jest wrażenie/obawa przed tym, aby ten stan nie pozostał już na zawsze, że nawet śmierć nie mogłaby przynieść mi ulgi (choć nie myślę o samobójstwie, wręcz przeciwnie). Myśl o nieprzemijalności tego doznania jest chyba najgorsza. Zastanawiam się czy to co czuję to tylko jeden z wielu odcieni lęku, czy może coś więcej... Dodatkowym problemem jest moja wyjątkowo zaawansowana hipochondria, która (jak przypuszczam) podsuwa mi myśli o "beznadziejności" i "wyjątkowości" mego przypadku: nikt tak naprawdę nie wie, co mi jest. Mało tego, nigdy jeszcze nauka nie miała do czynienia z podobnymi objawami. Czyli w skrócie: Nie ma dla mnie ratunku. Znalazłam się w pułapce. Starałam się opowiedzieć o moich doznaniach lekarzowi psychiatrze, który mnie prowadzi, ale nie wydał się nimi zaniepokojony, mnie jednak dalej prześladują różne myśli. Dlatego też chciałam uzyskać odpowiedź na pytanie, czy rzeczywiście powinnam czuć się zaniepokojona. Z góry dziękuję za odpowiedź.