Czy to przez depresję straciłem pewność siebie i poczucie sensu życia?
Witam, Mam 25 lat, zawsze myślałem, że mam silną osobowość, miałem jasno zarysowany cel w życiu, co chcę osiągnąć. Chciałem zawsze imponować innym. Prawda jest taka, że nie życie dało mi lekcję pokory - nie mam nawet dobrej, stałej pracy, tak, jak sobie zawsze wyobrażałem. Od jakichś dwóch lat widzę, że przestałem się cieszyć życiem, moje dotychczasowe pasje poszły w odstawkę, nigdy nie myślałem, że przestanę trenować sport, a przestałem ponad rok temu. Teraz mi się po prostu nie chce, nie wiem czemu. Jestem w związku, w którym nie jestem szczęśliwy, a zarazem nie mogę z tego związku wyjść, bo boje się, że będzie jeszcze gorzej, że nie znajdę kogoś lepszego niż Ona, że trzeba będzie wszystko budować od początku. Moja mama zmarła jakiś rok temu, ojciec jest też w podeszłym wieku, wkrótce nie będę miał nikogo. Czuję, że się zapętlam. Jestem dobrze zbudowanym facetem, kobiety twierdzą, że przystojnym, a ja straciłem pewność siebie, mam ochotę cały dzień przesiedzieć w domu i się z nikim nie widzieć, a jak mam ochotę gdzieś wyjść, spotkać się z kimś to muszę się przygotować, jakby nakręcać swoją psychikę i potrafię znów być duszą towarzystwa, tak jakbym miał jakąś huśtawkę nastrojów. Jestem ciągle zmęczony, brak koncentracji, czasem jak z kimś rozmawiam to czuję, że w głowie mam pustkę, jakbym był tam fizycznie, ale tak naprawdę nie potrafię się skoncentrować na tym, co dana osoba mówi. Czasem mam ochotę zakończyć rozmowę i po prostu iść do domu jak najszybciej. Mam kłopoty z pamięcią, imiona, twarze - ogólnie nie pamiętam wielu rzeczy tak jak kiedyś. Nie wiem co robić, nawet zacząłem palić, choć nigdy nie paliłem, czy mam zacząć pić na umór? Brałem kiedyś narkotyki, nie było tego dużo, popalałem marihuanę, czasem amfetamina na imprezach, ale to było dawno, 5-6 lat temu, za czasów liceum - jak powiedziałem, mam silną osobowość i pewnego dnia powiedziałem, że nie będę brał i nie biorę. Mój wujek miał, jak się nie mylę, schizofrenię i się powiesił - nie wiem czy to jest jakoś dziedziczne i powiązane z moim stanem. Nie mam myśli samobójczych, ale życie mnie przytłacza. Proszę o poradę - co robić? Czy to depresja?