Czy to tylko złudzenie?
Może to nieco infantylne, ale muszę wiedzieć. Czy możliwe jest, abym miała depresję? I aby... aby ona znowu odrodziła się we mnie? Jestem tylko zwykłą, podrzędną, niewiele wyróżniającą się 17-latką... nie, wcale nie. Wyróżniam się. Nie interesują mnie te bezsensowne ploteczki, zabawy, chłopcy, pogoda i te, no, powiedzmy sobie szczerze, bzdury. Moim zainteresowaniem, wysoko zresztą rozwiniętym jest Śmierć. A to podobno nienormalne. Cóż, nie owijając w bawełnę, to szalenie interesująca mnie propozycja - umrzeć. I muszę wszystko to ukrywać pod maską codzienności.
Do niedawna miałam całkiem udaną recepturę. Ale niestety, nie umiem już... a może nie chce mi się znowu udawać, że wszystko w porządku. Po co? Po co się starać, uśmiechać, rozmawiać? Znowu. Bo przedtem zakopałam to wszystko. I znowu wylazło ze mnie jak robak. Ludzie. Rodzina... nie dają mi powodu do radości. Jak zresztą nic. Może jedynie kot i żyletki. Bo się tnę. To uzależnia. I lubię to. A kot przynajmniej jest ciepły i do niego jedynego można się czasami bezpiecznie przytulić. Żałosne. Ale, ale, czy jest sposób, żeby się uwolnić od tego zamknięcia w swoim umyśle? To bardzo ciężkie być wiecznie pustym. I nienawidzić siebie. A ja... ja nie mogę tego komukolwiek powiedzieć. Bo nie zrozumieją. Z pewnością nawet nie będę próbować. Tak więc... proszę.