Czy uzależnienie od oprawcy kiedyś minie?
Witam, mam 42 lata. 5 miesięcy temu odeszłam od człowieka, z którym żyłam przez wiele lat. Mamy razem dwoje dzieci pełnoletnich. Związek był oparty na jego patologicznej kontroli nade mną, jego zazdrości bezpodstawnej, krzykach, krytyce, poniżaniu i wielu innych destrukcyjnych zachowań. Teraz mieszkam z dziećmi, czuję się bardziej swobodnie, zasypiam spokojnie, więcej się uśmiecham i co najważniejsze mam swoje zdanie i własne decyzje. Dlaczego mimo to mój umysł wciąż mi przypomina, jeśli np. coś postanawiam, kupuję, czy to, co robię, spotkałoby się z jego aprobatą? Gdzieś wewnątrz boję się tych krzyków, oskarżeń, nie chcę tego, ale myślę, że zbyt mocno siebie kontroluję, ponieważ boję się każdego ewentualnego błędu, bo może on się dowie i co wtedy? Moje pytanie to: jak długo trwa taki okres wyleczenia się z tego i poprzestawiania "szufladek" na swoje miejsca? Dodam, iż nie spotykam się z żadnym mężczyzną (chyba jeszcze nie jestem gotowa), z dziećmi mam bardzo pozytywny kontakt, pracuję i mam wiele oddanych mi osób. Jednak to uzależnienie od mizoginisty gdzieś jeszcze jest. Czy kiedykolwiek to minie?