Czy warto czekać na sygnał od niego?
Od bardzo długiego czasu bardzo mocno związałam się z pewnym chłopakiem, mam na myśli przywiązanie koleżeńskie, przyjacielskie. Wszystko było super, im dłużej go znałam, tym bardziej mu się zwierzałam, ufałam, chciałam z nim spędzać czas, bo zawsze było ciekawie, miło i śmiesznie, tak jak powinno być :) Oczywiście nie było zawsze tak idealnie, dużo kłótni, o byle co, no i kiedyś mieliśmy też problem z takimi kłótniami, bo nie umieliśmy ich normalnie załatwiać, niepotrzebnie mówiliśmy sobie niemiłe słowa itd... Było parę razy tak, że jak już się pokłóciliśmy albo po prostu on miał jakiś powód, żeby się nie odzywać, to zdawało mi się, że to już koniec. Nie odzywał się, był uparty i trwał w swojej olewce. Nic nie działało. Ale moja przyjaciółka się z nim pogodziła i wyszło (chociaż niby od niechcenia), że pogodziliśmy się. I oczywiście było jak dawniej, dopóki nie zaczęłam tematu, który okazał się tym całym problemem, przez który on się nie odzywał... Znów się zaczął taki napięty czas między nami. On chciał, bym go przeprosiła za to wszystko, ja nie widziałam takiej potrzeby, wręcz powiedziałam sobie i mu, że nie przeproszę, bo nie mam za co. W końcu, bo mi zależało, gdy się widzieliśmy, przeprosiłam go, bo chciałam, żeby było dobrze. Wszystko było dobrze, bardzo długo, rozmawialiśmy ciągle, ale w jakiś sposób przestaliśmy się spotykać... Czułam niepokój, więc postanowiłam, że chcę się z nim spotkać i spytać co się dzieje... Spotkałam się i już mniejsza z tym, o czym gadaliśmy, ale pod koniec spotkania powiedział, że ma mnie już "gdzieś" , że to się robi męczące i w ogóle, że ma dość... Jak to usłyszałam od razu poszłam, nie mogłam tego znieść, jak mógł to powiedzieć, odbierałam go jako bardzo dobrego kolegę, przyjaciela, a on takie coś mi powiedział, a nie miał powodów... Napisałam mu jedynie, że nie rozumiem jego decyzji. Nie gadaliśmy jakoś konkretnie ze sobą przez dłuższy czas, tylko takie urywkowe zdania, pisał do mnie, pomimo tego, że powiedział, że ma mnie gdzieś. Ja postanowiłam w rozmowie z nim, że się otworzę przed nim, nie będę pokazywać żadnej dumy, tylko napiszę po prostu, że mi zależy i nie rozumiem, dlaczego tak powiedział. Napisałam mu wszystko, co czułam, ale on dalej pisał, że już go nie interesuję (jakbym mu coś zrobiła). Parę dni temu napisałam mu, żeby się ze mną spotkał itd... Spokojnie... On napisał, że wiele razy próbował i to nie ma sensu... Ja pisałam dalej, tak jak czułam, aż napisał, że to przemyśli i myślę, że "zmiękł", bo przecież gdyby nie chciał, to by po prostu napisał "nie, odwal się" itd., w końcu już był do tego zdolny. I niedawno napisał mi, że przemyślał to, ale da mi jeszcze znać, jak postanowi. Więc nie wiem, warto czekać na jego decyzję? Ja już się oczywiście przyzwyczajam, że go nie ma i jest "dobrze", ale jak on był, to też było dobrze. Boję się, że jak się zgodzi na spotkanie i znów wszystko będzie dobrze, to potem znów się to powtórzy. Albo że jak już dostanę to co chcę, to nagle do mnie dojdzie, że nie zasługiwał na to.