Czy ze mną jest coś nie tak? Toksyczny związek
Poznałam go dwa lata temu, ja po rozstaniu z ówczesnym partnerem, on cichy, spokojny, dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Byłam osobą wygadaną, towarzyską, miałam znajomych, z którymi często się spotykałam. Po pół roku postanowiliśmy zamieszkać razem, on rzucił studia, choć usilnie go namawiałam, by jednak skończył kierunek, który zaczął - pozostało mu 12 miesięcy. Pracował dorywczo, bo z mojego studenckiego stypendium nie dałabym rady nas utrzymać. Starałam się, jak mogłam, podwoziłam do pracy, bo on prawa jazdy nie ma, gotowałam obiady. Pierwszy raz uderzył mnie po roku, w twarz, za to, że obraziłam jego koleżankę i tak systematycznie coraz bardziej szarpał mnie, gryzł, wyrywał włosy. Wiele razy usłyszałam, że jestem szmatą, że jestem tępym pustakiem i że takich jak ja on ma na pęczki i że tego kwiatu jest pół światu. Pakowanie się o 2 w nocy, bo w łóżku odwróciłam się do niego plecami, ciągłe kłótnie i bójki o znajomych, którzy chcieli się spotkać, zero wychodzenia na jakiekolwiek spotkania towarzyskie. Obrażanie mojej matki, której nie spodobało się to, że on ciągle mówił, a ja siedziałam jak mysz pod miotłą i przytakiwałam, nie mając własnego zdania. W zimowy wieczór byliśmy u jego znajomych, zadzwonił mój ojciec, więc wyszłam na chwilkę. Sprawdził mój telefon po wyjściu, skończyło się tak, że skopana leżałam na śniegu, a on uciekał z moim telefonem. Nie mieszkamy juz razem, ale ja nie umiem się odpędzić od poczucia winy, jakie na mnie wywarł, uważam, że to wszystko moja wina, że nie byłam wystarczająco dobra, wystarczająco kobieca, ładna i uśmiechnięta. Jeżdżę do niego czasami, staram się mieć jakiś kontakt, byle tylko mnie zaakceptował. Z drugiej strony szukam pomocy gdzie się da, bo czuję, że dzieje się ze mną coś nie tak… mam nerwicę, nie mogę spać po nocach, nie mogę się skupić. Pomóżcie mi, bo chcę być taka, jak kiedyś, uśmiechnięta i zadowolona.