Czy to początki depresji?
Od niedawna zaczęłam zachowywac sie dziwnie, tzn tak już od miesiąca. Wszystko zaczęło mnie drażnić. Praca, ludzie w niej jak i klienci, znajomi z ktorymi współpracuje. Szukam kłotni, jestem coraz mniej tolerancyjna, wrecz robie się drażliwa i opryskliwa, na zaczepki wybucha wojna, i nie ważne czy to szef czy klient. Ewentualnie wszystko olewam, nie chce z nikim rozmawiac, dyskutowac, dzielic sie moim życiem. Kiedyś było inaczej, nawet głupie drobiazgi rozdmuchiwałam miedzy znajomymi, cieszac sie tym bezustannie, w głowie miałam pełno marzeń i planów. Teraz najlepiej bym nie wychdzila z domu. Dziś nie idę do pracy. Dlatego że jestem chora, no i nie chcę. Moje zdrowie pogorszyło sie znacznie, przeziebiam sie coraz częściej i kaszle bez powodów, tak jakbym sie czymś dławiła.Płacze codziennie także bez powodów... jest mi po prostu bardzo smutno, tak samotnie i pusto. Nie chcę z nikim o tym rozmawiac bo i tak nikt mnie nie zrozumie. Czasem ktoś rzuci że sie zmieniłam albo zapyta sie czy wsztsko w porzadku, a mi sie wtedy ryczec chce! Łapie sie na tym łe placze w publicznych miejscach, nie kontrolujaąc tego. Chyba sie to zaczeło od mojej ostatniej przeprowadzki około końca kwietnia. Zawsze byłam samodzielna i wszystko załatwiałam sama. Teraz jakoś nie mam na nic siły.Odwlekam wsztystkie sprawy w nieskończoność, robie listy rzeczy i ich nigdy nie realizuje, albo przekładam na kolejny dzień i kolejny... Mieszkam w Londynie, teraz zupelnie sama. Jednego tygodnia przeprowadziłam sie z wynajmowanego domu z bratem i jego dziewczyną do nowego z obcymi ludzmi. Przeprowadzkę i sprawy z nimi załatwiłam zupełnie sama, a było tego cały tydzien pracy, byłam z tego zupełnie dummna. Wcześniej nie miałam problemów mieszkając sama bo mieszkałam tak ponad połtora roku. Tym razem jednak czuje sie jakos obca. Tego samego tygodnia runął mój kolejny nieudany związek i zostałam tak po prostu sama w obcym mieście, z nowymi ludzmi w domu, gdzie znajomi nie maja czasu mnie niańczyć.Tu nikt tak naprawdę nie ma za wiele czasu dla innych.Tak myśle czasem jak by to było nie żyć, czasem widze swój obraz powieszonej gdzieś w jakimś pomieszczeniu. To chore! bo przecież tak na prawde jestem "udanym czlowiekiem" tzn żadnych wrodzonych wad i to jeszcze atrakcyjnym fizycznie i umysłowo. Tylko ja sie tak już nie widzę. Dzisiaj szłam po ulicy i miałm wrażenie że ludzie się mną brzydzą że odwracali gołwy w drugą stronę, że ich jakoś odpycham. Poza tym zaczęłam mówić do siebie, tak po prostu rozmawiać ze sobą. Czy ja wariuje? Nie chcę nikogo martwic, szczególnie rodziców bo mają większe problemy, za ktore czasem czuję sie winna, bo nie powinnam wyjeżdzać za granice i ich zostawiać. Bardzo za nimi tęsknie oni chyba też ,wiec po co ich martwić. Mam wrażenie że życie ucieka mi z rąk... Robie co muszę, te obowiazki z pracy, bo jak tego nie zrobie to kto mi pomoże tu, kto opłaci rent?Ale zmuszam sie do tego, do tych obowiązków i do tej pracy, i czuje sie jakby energia sie we mnie kończyła, tak jak w baterii. Tak daleko od wszystkich teraz jestem i nie wiem nawet do kogo sie tu zgłosić bo nigdy nie kożystłam nawet z pomocy lekarza 1-go kontaktu. PS: nie mam problemów z obcym językiem. Wczoraj czytałam o depresji cały dzień, czuje właśnie że chyba mnie dopadła, czy to prawda? jesli tak to proszę o pomoc. Najlepiej gdzie sie zgłosić, tu w Anglii w Lodynie. Z góry dziękuje.