Depresja czy gorsze dni?
Witam. Nazywam się Dagmara i mam 21 lat. Niedawno zauważyłam w swoim samopoczuciu brak jakiegokolwiek optymizmu i radości z życia. Studiuję drugi rok i w przeciwieństwie do roku poprzedniego, przybrałam pasywną postawę wobec wszystkiego, co mnie otacza. Jestem osobą społeczną, która lubi działać, organizować i nadzorować różne wydarzenia - a przynajmniej tak było do niedawna. Rok temu zostałam wybrana na starostę roku, jednak w tym roku zrezygnowałam z tej funkcji, ponieważ zwyczajnie nie chciało mi się mieć wszystkiego na głowie (wcześniej to uwielbiałam). Najchętniej nie wychodziłabym z pokoju, jestem rozdrażniona i łatwo doprowadzić mnie do łez, co wcześniej było nie do pomyślenia. Miewam chwile "normalności, kiedy nic nie ciąży mi na piersiach, ale trwają one tylko jeden oddech. Od pół roku mam chłopaka, o którego musiałam zabiegać 4 lata i który poświęcił dla mnie naprawdę dużo - jednak nawet ta myśl nie jest w stanie mnie pocieszyć i nawet w jego obecności staję się małomówna, i nieraz, bez powodu, rozdrażniona. Ostatnio zauważyłam, że zaczęłam sobie wymyślać, że on nie jest w stosunku do mnie szczery i że ciągle kłamie (trywialny powód, ale wcześniej tak nie miałam). Zastanawiam się, czy przyczyną mojej totalnej bierności i poczucia beznadziejności są tabletki antykoncepcyjne, które biorę. Wiem, że mogą one powodować m.in. takie efekty uboczne, jak depresja. Nie jestem przekonana do tego typu zadawania pytań i nie wiem, czy to, co przeżywam od 2 miesięcy to depresja, czy po prostu gorsze dni, ale zawsze lepiej poradzić się specjalisty. Dziękuję więc za odpowiedź i pozdrawiam.