Depresja czy urojenia? Co to może być i jakie są przeciwwskazania?

W zasadzie nie wiem od czego zacząć. Nigdy nie przypuszczałabym, że mogę być ofiarą depresji. Mam 16 lat i od 4 lat mieszkam w Danii. Zawsze w towarzystwie rówieśników czułam i czuję się starsza. W dzieciństwie ciągle ponosiłam odpowiedzialność za drugą osobę. Często mówi się o mnie „stary duch w młodym ciele”. Ciągle mam wrażenie, że coś mi umknęło, jakiś punkt dzieciństwa. Zawsze musiałam być tą rozsądniejszą, mądrzejszą, odpowiedzialną. Nigdy nie mieszkało mi się tu dobrze, straszliwe przeżyłam przeprowadzkę do obcego kraju. Sadzę też, że nigdy nie zdołam się tu zaaklimatyzować, mimo tego, że język opanowałam do perfekcji i w szkole idzie mi znakomicie. Powtarzam też ciągle, że wrócę do kraju jak tylko skończę studia. Wcześniej niestety śmiem twierdzić, że nie byłabym w stanie sama utrzymać się w Polsce. Zawsze byłam inna od otoczenia (niemniej mam sporą rzesze przyjaciół, nie mam problemów z kontaktem międzyludzkim). Zawsze ciekawiły mnie rzeczy zupełnie irracjonalne, nie tolerowałam nic zwyczajnego bądź normalnego. Ludzie często mi się zwierzają, lecz ja sama jestem dość zamknięta (kiedyś tak nie było). Zamykając oczy i wyobrażając sobie swoją duszę widzę zupełne szarości, czernie i granatowe barwy. Teraz wszystko wybuchło... są dni, kiedy nie jestem w stanie wstać z łózka, czuję niewyobrażalny strach. Boję się o przyjaciół, siebie, przyszłość i to wszystko co mnie otacza. Z rodziną nigdy nie miałam dobrych kontaktów. Teraz tych kontaktów w ogóle nie ma. W domu zaledwie oddycham. Nie mogę znieść widoku rodziców i rodzeństwa - wydają mi się tacy płytcy. Do łez są mnie w stanie doprowadzić naprawdę błahostki. Do głowy przychodzą mi myśli, z którymi sobie zupełnie nie radzę. Wręcz nie mam na nie wpływu. Zamiast życia płynie we mnie niepokój, wszystko jest szare... Prawie nie sypiam. Wiem, że mam przyjaciół, którzy mnie wspierają, niemniej znaczna większość ich jest w Polsce. Często mimo tego, że oni są, czuję się strasznie samotna, osłabiona i beznadziejnie żałosna. Nie cieszy mnie nic. Myśli wyżej wspomniane są samobójczymi. Nie chce ich, ale nie jestem w stanie nad tym panować... Brakuje mi dystansu, do białej gorączki doprowadza mnie zupełnie wszystko. Jestem zła na siebie, ciągle prowokuję los. Eksperymentuję z lekami, nie chce tego, ale w mojej obolałej głowie pojawił się pomysł, by z tej ambiwalencji, jaką czuję do ludzi (nienawiści i miłości zarazem) zabijać się powoli, dlatego te leki i brak pożywienia. A powoli, właśnie z tej miłości. Mam świadomość, że tym samym krzywdzę wszystkich. Wiem, że się martwią, ale ja nie potrafię zaradzić. Ręce mi się trzęsą, nie potrafię się na niczym skupić. Zatarła mi się granica pomiędzy dobrem a złem. W nic nie potrafię już wierzyć. Powoli tracę możność rozmawiania z kimkolwiek. Noce są najgorsze - wtedy jestem sama ze sobą... Z resztą nie ma już mnie, jest coś, czego nie potrafię nazwać. Co to może być i jakie są przeciwwskazania?

KOBIETA, 16 LAT ponad rok temu

Witam!

Proponowałabym, abyś o swoich odczuciach opowiedziała osobie dorosłej, do której masz zaufanie. Opisane przez Ciebie objawy mogą wskazywać na depresję, ale pamiętaj, że tylko w kontakcie bezpośrednim ze specjalistą uzyskasz pomoc.
Pamiętaj, że zachowania autodestrukcyjne, jak np. eksperymentowanie z lekami, nie są rozwiązaniem Twoich problemów. Możesz sobie pomóc i już to zaczęłaś robić pisząc tutaj. Jednak przez Internet nie uzyskasz wsparcia, które da Ci specjalista w bezpośrednim kontakcie. Dlatego tym bardziej zachęcam do szczerej rozmowy z rodzicami.
Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

portal.abczdrowie.pl
Patronaty