Depresja - po co to wszystko, skoro kiedyś i tak umrzemy?
Mam na imię Monika, za miesiąc skończę 19 lat. Jakieś 2,5 miesiąca temu zakończyłam 3-letnią praktykę w salonie fryzjerskim. Czekałam na ten dzień już bardzo długo. Nienawidziłam tego zakładu ze względu na panującą tam napiętą atmosferę. Cieszyłam się, że odzyskam dawne życie. Nastał tak bardzo upragniony i wyczekiwany czas odpoczynku. Pierwsze dni mojego urlopu były bardzo sympatyczne, lecz tak po dwóch tygodniach siedzenia na wypoczynku, zaczęłam mieć wrażenie, że wszystko co się dzieje to jakby mnie nie dotyczyło. Wydawało mi się, że to nie ma sensu, wszystko zrobiło się dla mnie obojętne. Przestałam się przejmować moją opinią, przestało się liczyć dla mnie to, na co tak bardzo pracowałam.
Marzyłam, aby zostać fryzjerką i zostałam nią. Zdałam egzamin czeladniczy i niestety radość była chwilowa. Doszłam nagle do wniosku, że człowiek tak krótko żyje, że po co starania, skoro nie znam dnia i godziny. Z dnia na dzień zaczęłam sobie coraz bardziej uświadamiać, że to co mam na ziemi nie ma znaczenia i tak to kiedyś stracę. Nurtuje mnie wciąż pytanie, dlaczego my tutaj jesteśmy, że mamy tylko chwilę w stosunku do trwania świata na pobyt tutaj. Wszystko straciło nagle sens. Jak chcę podjąć jakąś czynność, to zawsze pojawia się pytanie - po co? Przecież kiedyś i tak umrę i nie będzie mi to potrzebne. Nawet nie czuję potrzeby pielęgnowania mojego ciała, chodzenia do kosmetyczek itp. Kiedyś było to dla mnie priorytetem. Teraz sobie tłumaczę, że przecież moje ciało i tak kiedyś wyląduje w trumnie, zamieni się w proch, a pamięć po mnie ucichnie.
W głębi ducha próbuję sobie tłumaczyć, że życie jest ważne i że ma jakiś sens. Niczego bardziej nie pragnę, jak wyleczyć się z tego stanu. Czuję się na ziemi obco, z każdym dniem jest gorzej. Próbuję podjąć jakąś pracę, bo mam nadzieję, że może mnie oderwie od tych natrętnych, nękających mnie myśli, strachu, lęku i niepokoju. Widząc ludzi na ulicy, zazdroszczę im, że mogą normalnie żyć bez lęku. Obawiam się też o to, że kiedy obserwuję ludzi, nawiedza mnie myśl, że oni kiedyś umrą, że się tym nie przejmują, że ludzie, którzy mnie otaczają kiedyś i tak odejdą. Nie mogę nawet oglądać telewizji, wszystko co w niej pokazują wydaje mi się bez sensu.
Cały świat przestał być dla mnie ważny, bo przecież i tak kiedyś go stracę. Przejdę do innej rzeczywistości. Bardzo się boję, że nie uda mi się już normalnie żyć, gdzieś tam w środku wiem, że kocham życie i zależy mi na nim, tylko jakaś bariera w mojej głowie nie pozwala mi tych moich pięciu minut na ziemi wykorzystać. Czy kiedykolwiek uda mi się powrócić do takiego stanu psychicznego jak przed depresją? Bardzo proszę o radę i wskazówki, co mam robić, aby mój stan uległ poprawie. Z góry bardzo dziękuję.