Fobia społeczna, aspołeczność, coś poważnego?
Witam. Obecnie mój problem polega na częstych, krótkotrwałych depresjach, wywołanych po nawet najmniejszym ośmieszeniu. Drżą mi również dłonie, odczuwam dyskomfort podczas publicznego oddawaniu moczu (np. pisuar). W reakcjach ludzi doszukuje się poniżenia, kiedy słyszę śmiech mam obawy, czy nie dotyczy on mojej osoby. Często doszukuje się w słowach krytyki, kiedy jej po prostu nie ma. Staram się wypaść jak najlepiej. Nie angażuje się w kontakty, mało mówię o sobie. Nie lubię publicznych wystąpień, mimo, iż byłem przez 7 lat ministrantem w lokalnej parafii. Przejmuję się własną samooceną, często spoglądam w lustro albo nawet na cokolwiek, co odbija moją twarz. Mam problemy z zasypianiem, brak mi motywacji, muszę pić kawę. Te objawy wskazują jednoznacznie - fobia społeczna. Jednakże w centrum zainteresowania czuję się całkiem dobrze. Mam wysoką samoocenę, wiem, że ludzie mnie szanują. Wiele mówię, nie boję się zabierać głosu. Jestem raczej śmiały. Poza tym jestem w półrocznym związku, bardzo obfitym w platonikę, mieszkam w internacie, dobrze odnajduję się w hierarchii społecznej. Dużo rozmawiam, żartuję z kolegami z pokoju. Szybko łapię kontakty, nie mam problemów z rozmowami z nieznajomymi. Nigdy nie staram się utrzymywać kontaktu ze znajomymi, nie piszę, nie dzwonię, nie zapraszam jako pierwszy. Czasem nawet nie odwzajemniam zaangażowania. To raczej wynika z poczucia wyższości, jak i braku chęci i poczucia potrzeby zaangażowania. Aspołeczność? Wiem, że moje obawy są bezpodstawne, to jednak ich nie eliminuje, czytałem dużo o terapii poznawczo-behawioralnej, którą zamierzam podjąć. Myślę, że lęk pochodzi jeszcze z bardzo trudnego okresu w moim życiu - gimnazjum. Nie byłem wówczas poważany, często, niemalże codziennie, poniżany. Nie potrafiłem odnaleźć się w towarzystwie. Dziś jednak to się zmieniło. Jednak pewne problemy pozostają niezmienne. Co możecie mi polecić? Czy bez wizyty u psychiatry mam szansę na wyleczenie? Z góry dziękuję za odpowiedzi. Pozdrawiam.