Fobia spoleczna - czy można i jakie są sznse na wyleczenie?
Od pół roku chodzę na konsultacje psychologiczne. Moje problemy zaczęły się już dawno, około 6 lat temu, jednak na początku ich nie zauważałem, później ignorowałem, czekałem aż "samo przejdzie". Ostatnio wszystko nasiliło się do takiego stopnia, że nie mogłem sobie już z tym poradzić, zacząłem panikować nie wiedząc co mi jest. Po przeczytaniu kilku artykułów w internecie podejrzewałem, że mam schizofrenię, byłem przerażony, bałem się, że popełnię samobójstwo, nie mogłem w ogóle jeść, chociaż czułem, że żołądek mi się skręca i za chwilę zemdleję z głodu, byłem jakiś otępiały i roztrzęsiony jednocześnie. Już na pierwszej wizycie pani psycholog zapewniła mnie, że na 100% nie mam schizofrenii. Na początku rozmawiałem z nią o mojej sytuacji rodzinnej, o tym jak się czułem w szkole, jak się czuję w pracy. Na początku było podejrzenie samej depresji. Kiedy jednak sam zacząłem analizować swoje emocje, zachowanie w rożnych sytuacjach, po lekturze w internecie o fobii społecznej stwierdziłem, że to właśnie mi dolega. Byłem załamany czytając posty na rożnych forach, w których ludzie pisali, że tego nie można wyleczyć. Tego samego dnia spotkałem się z moją p. psycholog i powiedziałem jej o moich podejrzeniach, po kilku następnych wizytach miałem już stwierdzone lęki/fobie społeczne. Po przeanalizowaniu zachowań mojego Ojca podejrzewam, że on też może cierpieć na fobię, więc moja choroba może być po części odziedziczona genetycznie, miałem też jednak trudny okres dojrzewania, małe problemy z zaaklimatyzowaniem się z szkole średniej, kontakcie z częścią szkolnych rówieśników. Przez pewien okres czasu brałem też narkotyki, marihuanę, amfetaminę i ecstasy. Nie wiem więc do końca co spowodowało moją chorobę, ale nasila się ona coraz bardziej. Już w 2 klasie technikum zauważyłem, że coś się we mnie zmieniło, że jestem jakiś spięty, w 4 klasie miąłem już problemy z jeżdżeniem środkami transportu publicznego i w kontaktach z dziewczynami, tzn. trzymałem na dystans każdą dziewczynę, która chciała się ze mną spotykać, ponieważ myślałem, że nie jestem dla nich zbyt dobry, że powinny być z kimś lepszym. Po zakończeniu szkoły pojawiła się depresja spowodowana prawdopodobnie osamotnieniem, kontakty z rówieśnikami z technikum urwały się, a ja nie byłem w stanie nawiązywać innych kontaktów w moim otoczeniu. Dzisiaj mam 23 lata, chyba już ciężką depresje, wyjście do sklepu czy załatwienie jakiejś innej sprawy to dla mnie duży stres, tak duży, że robię to tylko w ostateczności. Po 6 miesiącach wizyt u psychologa nie ma żadnej poprawy. Strasznie boję się dzisiaj wszystkiego, że tak będzie już zawsze, że będę samotny do końca życia, że nie wytrzymam kiedyś tego wszystkiego i w końcu popełnię samobójstwo, dobija mnie najmniejsza drobnostka. Czy fobię społeczną można w pełni wyleczyć? Czy mam jeszcze szanse na normalne życie? I co z depresją, z tym bezsensem życia? Czy mogę znów być wesoły jak kiedyś?