Fobia społeczna - leczenie
Witam. Mam 25 lat, wyszlam z benzodiazepin 2 lata temu i niedawno z fobii spolecznej. Moje życie jest teraz o niebo lepsze. Mieszkam w Londynie, mam ok pracę, jestem niezależna etc. Z dala od toksycznych ludzi i tej całej traumy, która się już chyba zaczęła 24 lata temu, a może 25? Jakkolwiek ciagle jest nie tak. Ludzi, choć już się nie boję (stresuje nimi), to chyba po prostu nie lubię, no chyba, że mam dobry dzień. Szybko mnie nudzą czy rozczarowują. Wogóle wszystko mnie nudzi (nie było tak przed benzodiazepinami, czyli 5 lat temu). Ciągle biorę antydepresanty, ale ten dół ciągle jest. Drobne rzeczy mnie podłamują, jestem mało odporna. Czuję się jakbym miała 80 lat. Nie lubię na ogół rówieśników. Nie mogę znaleźć miejsca w życiu/świecie. Jednocześnie lubię moją samotność i przez nią cierpię. Mam wrażenie, że w tym życiu nigdy nie będę szczęśliwa. Przeszłość była okrutna. Przecież jej nie zapomnę. Moje życie nigdy nie było tak czyste i poukładane, jak jest teraz. Kiedyś nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić, że ja-dziecko wrzucone w nieodpowiednie ręce, tak mogę żyć (pochodzę z bardzo dysfunkcyjnej rodziny), a jednak źle się czuję, po prostu źle, źle, źle. Przeszłam już tyle terapii. I co? W głębi serca nie mogę się doczekać, kiedy to życie się skończy. Nawet teraz czuję, że to to, tak bolesne dzieciństwo nie daje mi spokoju. Mój psychiatra mówi "jest Pani nieźle poskładana". No tak, przyznaję. Ale ciągle wewnętrznie czuję tą "nudę", czy pustkę - to coś - wycięczenie życiem (przeszłością)? Nie stać mnie na ten moment na psychologa itp. dlatego może Państwo mogliby mi polecić jakąś książkę? Czuję, że potrzebny mi balsam na stare, starsze i te bardzo stare rany. Przebaczenie? Nie wiem. Proszę o wskazówkę. Pozdrawiam!