Gdzie jest światło?
Witam. Mam 28 lat, mieszkam w małym miasteczku, pracuję. Półtora roku temu rozsypał się mój związek z mężczyzna z którym byłam 11 lat, którego bardzo bardzo kochałam. Jesteśmy małżeństwem, mamy czteroletniego syna. Mąż odszedł, brał narkotyki, bywały awantury, nie wracał na noc, ja wdałam się w romans wszystko to sprawiło , że mąż opuścił nas półtora roku temu. Mieszkaliśmy z moja mama i bratem, alkoholikiem w jednym mieszkaniu, zajmowaliśmy w nim jeden mały odseparowny od reszty mieszkania pokój. teraz zostałam tu bez męża. Matka z uwagi na zaawansowana chorobę Parkinsona trafiła do domu opieki; zostałam tu z bratem pijakiem. Pracuję. gdy jestem w pracy moim synem zajmuje sie obca Pani, której oddaję połowe pensji. Drugą połowę przeznaczam na rachunki, by coś zjeśc korzystam z karty kredytowej, bo mąż nie płaci alimentów i mimo, iż poszukuje go prokuratura za niealimentacje, to nic się nie zmienia - pieniędzy nie widziałam od półtora roku. Pracuje od 9 do 21 następnego dnia mam wolne. I tak mija życie. Pomagają mi przyjaciele, rodziny prócz brata alkoholika nie mam w Polsce. Praca, dom, pranie gotowanie , zakupy , które i tak brat całe zje gdy wróci pijany, brak mieszkań, pieniędzy perspektyw, odtracane dziecko, bo trzeba posprzatać, ugotować poprać- trzeba...ale ja... ja juz nie sprzątam... tylko gotuje by dać mu jeść.. resztę dnia spędzam grając w pasjansa i wyjąc. Jest mi bardzo zimno, własnie siedze przy grzejniku, nic znów nie zjadłam- nie to, że nie mam, mam tylko nie mam ochoty jeść... ani jeść ani oddychać, ani sie bawić z ukochanym synem. Siedzę już tak od 9 rano - ugotowałam zupę, pozmywałam, doszłam znów do wniosku po co to wszystko, dziecko sie bawi a ja siedze. Nie, nie chce umrzeć - nie pozostawiłabym syna w tym syfie. Jestem atrakcyjną z zewnątrz kobietą, mała szczupła długowłosą blondynką z ładnym uśmiechem... ale trace atrakcyjność - długie bezsenne noce lub pijane noce gdy dziecko śpi- rysują się przyspieszoną starością na mojej twarzy. zastanawia mnie yzlko kiedy straciam syacunek do samej siebie. od roku spotzkam sie z mezczyzna ktory tydzien temu nazwal mnie k.. i szmata. Koniec! To i tak nie miało sensu. Mam wspaniałych przyjaciół i jeszcze wspanialszego syna, a mimo to już coraz gorzej mi się wstaje z łóżka. Mąż jest za granicą, znalazł młodszą, ja mam same porażki. Więc tak siedzę w te dni gdy mam wolne. Płaczę i siedzę i placze i siedze wieczorem pije. I jest mi zimno. Wiem ze to depresja. Jestem i zawsze bylam osoba bardzo nerwową więc to może nerwica, nie wiem. Kupiłam magnez z B6, którego i tak nie biorę, do psychiatry chciałam się zarejestrować, ale przy rejestracji wciąż stoi kolejka ludzi mojego małego miasta. A ja przecież nie pokażę im, że mam problem.... pracę mam umysową. w dzien wolny syna, jestem zmęczona jest mi zimno.. i czekam aż mi sie skonczy limit na karcie...wtedy...co wtedy? Nie jestem w stanie utrzymywać syna, opiekunki, brata i całego świata... nie jestem w stanie się wykąpać ... przecież było gdzieś kiedyś swiatlo. Gdzie jest? Co robic?