Jak dalej prowadzić psychoterapię?

Dzień dobry, Od 5 miesięcy uczęszczam na psychoterapie w nurcie poznawczo-behawioralnej. Bardzo podoba mi się współpraca z moim terapeutą. Jest bardzo konkretny, szczery, autententyczny no i robi wszystko, aby dostosować się do mnie. Mam jednek dosyć duże wyzwanie (nie lubię słowa problem). Otóż jak rozmawiam z ludźmi, to mam czarno przed oczami. Czasem pojawiają się jakieś różowe światełka. Jak tylko mówię, to mam nie kontrolowany odruch zamykania oczu. Jak tylko się zorientuje, to je otwieram, ale zaraz znowu się zamykają. Mam takie momemty, że ja coś mówię i nie wiem co. Tak jakby na chwile traciła świadomość (?). Wtedy mówię normalnie tylko, że ja nie jestem wtedy pewna czy odpowiadam na pytanie, coś opowiadam, czy gadam, aby gadać. Ciekawe jest to o tyle, że jestem przy tym spokojna i lidzie nie raz mi mówią, że jakbym im nie powoedziala, to by nie wiedzieli. Ten problem pierwszy raz pojawił się w wieku 13 lat. Teraz mam 26 i dalej jest. Mam tak zarówno w kontakcie jeden na jeden jak i w grupie np jak w szkole recytowalam wiersz, byłam przy odpowiedzi itp. Do tej pory mi to bie przeszkadzało jednak przez to mam problem ze zbudowaniem relacji terapeutycznej takiej jaka powinna być. Ufam mu i nawet to, że mu ufam ostatnio mu powiedzialam, co podobno go wzruszyło. Jednak problem jest większy niż mi się wydawało, bo ja totalnie nie znam odpowoedzi na 90% pytań terapeuty. Mam pustkę w głowie, zero myśli, zero podpowiedzi- no nic. Muszę improwizować. Jak już nawet znam odpowiedź, to jest ona płytka nie taka ładna jaką mam w głowie. Jak w domu mam jakąś refleksje i chcialabym to przekazać na sesji terapeutycznej, to pamiętam to aż do momemtu wejścia do gabinetu. A potem jakbym miała amnezje. Albo zapominam o tym, albo zwyczajnie pomijam. A nawet jeśli podejmuję próbę powiedzenia tego, to nie jest to takie jakbym chciala. Jak tylko wychodzę z gabinetu to 2 minuty i wszystko do mnie wraca. Próbowalam spisywać to na kartkę, ale gdy mam w ręce długopis i kartkę, to nagle mam pustke w głowie i wylatuje mi ta myśl. Gdy tylko odłoże te kartkę i długopis, to ona do mnie wraca. Wtedy myśle, że to ten moment, ale gdy chce to zapisać, to sytuacja się powtarza. Co to może być? Jak na tym pracować? Utrudnia mi to pracę z terapeutą. Czuje przez to, że to nie jest mój poziom zaangażowania, że stać mnie na więcej. To wolne tempo mnie demotywuje, bo ja potrzebuje, aby coś się poruszało na przód nawet pomalutku. Mój terpeuta ratuje sytuacje i dużo mówi, jest cierpliwy i zaangażowany. Dużo wynoszę z naszych spotkań, ale to bardziej korepetycje niż terapia przez te problemy. Próbuje mu o tym powiedzieć od trzech miesięcy i zawsze gdy wchodzŕ do sali, to mamy na tyle ciekawe tematy, że odsuwam to w czasie lub jak mnie pyta, czy chcialabym jeszcze coś powiedzieć, to się wycofuje, a potem wyzywam się od tchórzy. Jak to pokonać? Jak mieć odpowoedzi? Mam wrażenie, że w głebi duszy mam naprawdę głębokie refleksje i że jesten świadoma siebie, ale no nie umiem tego wypowiedzieć. Biechęca mnie to i mam wrażenie, że marnuje potencjał terapeuty i że przy mnie się nie rozwija. Nie wiem czy to istotne, ale to pierwsza poważna relacja z człowiekiem w moim życiu. W szkole nie mialam znajomych, kolegów. Na podwórku też. Żyłam sama. Rodzice też nie zwracali na mnie uwagi. Jak ja mam z takim czymś budować relacje z terapeutą? Jak mu w końcu o tym powiedzieć? Nie boje się odrzucenia, bo jestem do tego przyzwyczajona. Chce być z nim szczera i otwarta, ale mózg mi to blokuje i to mnie denerwuje Jak funkcjonowač na sesjach?
KOBIETA, 27 LAT ponad rok temu

Szanowna Pani,



Jako terapeuta proacujacy w nurcie wspomnianym przez Panią, chciałbym napisac, że "spokojnie" :) I bez ciśnienia



To, co Pani opisuje, brzmi bardzo dojrzale i samoświadomie – widać, że dużo Pani widzi, rozumie i analizuje, tylko że problemem nie jest brak refleksji, a raczej blokada w jej wypowiadaniu i „zawieszanie się” w kontakcie. To nie znaczy, że terapia stoi w miejscu. Wręcz przeciwnie – to, że Pani to zauważa i próbuje zrozumieć, jest ważnym krokiem.



Pozwoli Pani, że uporządkuję:



1. Co to może być?



Z Pani opisu przebija kilka możliwych mechanizmów:



Dysocjacja/odcięcia w kontakcie społecznym – te „czarne przed oczami”, „różowe światełka”, mówienie „jakby obok siebie” to mogą być mikroepizody dysocjacyjne, które pojawiają się w sytuacjach stresowych. Ciało włącza mechanizm ochronny, który odcina Panią od pełnej świadomości.



Blokada emocjonalna w relacjach – skoro pisze Pani, że to pierwsza poważna relacja z człowiekiem w życiu, nic dziwnego, że pojawia się lęk, wycofanie i pustka w głowie. To bardziej problem relacyjny niż intelektualny.



Perfekcjonizm – Pani chce, żeby odpowiedzi były „ładne, głębokie, takie jak w głowie”. A terapia nie wymaga idealnych słów – wystarczy „jak umiem, tak powiem”. Perfekcjonizm może blokować wypowiedzi, bo każda wydaje się za słaba.



2. Dlaczego to utrudnia terapię?



Bo Pani wewnętrzny krytyk (który mówi: „to za płytkie”, „to nie tak ładne”) przejmuje stery. Efekt: w gabinecie cisza, a po wyjściu – nagle wszystko wraca. To częste zjawisko: w obecności kogoś ważnego nasz mózg się blokuje, bo boimy się oceny.



3. Jak nad tym pracować?



Kilka praktycznych strategii:



Powiedzieć terapeucie (i ito koniecznie!!! - ja bym sie tylko ucieszył) wprost o tym mechanizmie. To, że 3 miesiące Pani próbuje, pokazuje, że to kluczowe. Warto to ująć prosto, np.:



„Mam coś ważnego, co próbuję powiedzieć już od kilku miesięcy i ciągle się wycofuję. Blokuje mnie to, że w gabinecie mam pustkę w głowie, a po sesji nagle wracają refleksje. To bardzo utrudnia mi pracę i chciałabym, żebyśmy spróbowali nad tym popracować”.



Zamiast spisywania całych myśli – używać haseł. Skoro przy próbie pełnego zdania myśl znika, proszę zapisywać jedno słowo-klucz, np. „samotność”, „zawieszanie”, „ciemność”. W gabinecie to słowo wywoła skojarzenie.



Nagrać notatkę głosową dla siebie (np. w telefonie). Skoro pisanie nie działa, może powiedzenie na głos – nawet chaotyczne – zachowa myśl i można ją potem odtworzyć.



Praktyka „pauzy” w sesji – jeśli przy pytaniu jest pustka, można powiedzieć: „Nie wiem teraz, ale czuję, że coś jest pod spodem, potrzebuję chwili”. To sygnał, że proces trwa, nawet jeśli słowa się nie pojawiają.



Praca na meta-poziomie – zamiast zmuszać się do odpowiedzi na pytanie terapeuty, można odpowiedzieć: „Chcę odpowiedzieć, ale czuję, że mi się wszystko zacina”. To też jest materiał terapeutyczny!



4. Tempo terapii



Rozumiem frustrację, że jest wolno. Ale proszę spojrzeć inaczej: tu nie chodzi o tempo, tylko o jakość i bezpieczeństwo relacji. Pani terapeuta już daje Pani sygnały (wzruszenie, cierpliwość), że więź się buduje. To, że Pani tego doświadcza – mimo blokad – jest już wielkim krokiem, skoro to pierwsza taka relacja w życiu.



5. Co powiedzieć terapeucie?



Propozycja zdania otwierającego (może Pani je nawet przeczytać z kartki):



„Chciałabym powiedzieć Panu coś, co mnie blokuje od miesięcy. Mam poczucie, że w gabinecie mam pustkę w głowie i nie potrafię wypowiedzieć refleksji, które mam w domu. To sprawia, że czuję się jakbym marnowała potencjał terapii. Chciałabym, żebyśmy się tym zajęli, bo to dla mnie bardzo ważne”.





To, co Pani przeżywa, to nie brak zaangażowania, tylko naturalny mechanizm obronny i byc moze perfekcjonizm, które „zamrażają” refleksje w obecności ważnej osoby. Najważniejszy krok – powiedzieć o tym terapeucie wprost, nawet jeśli będzie trzeba to odczytać z kartki. To samo w sobie stanie się tematem do pracy.



Trzymam kciuki!!!

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty