Jak długo mam się tak jeszcze męczyć?

Mam 16 lat, jestem dziewczyną. Moje samopoczucie jest do kitu praktycznie od roku. I to wcale nie jest jakiś bunt, burza hormonów, po prostu całe moje życie jest do niczego i bez sensu. Codzienna monotonia, dzień jak co dzień, bez żadnego celu. Cały czas zadaję sobie pytanie: po co ludzie istnieją? Po co ja istnieję?

Jestem beznadziejna, wiem. Nic mi się w sobie nie podoba, nie lubię swojego charakteru, sposobu bycia. Daję po sobie "jeździć" ile wlezie, nie potrafię się nikomu odciąć. Zawsze wśród znajomych będę tym "drugim sortem", tą gorszą, i nic tego nie zmieni. Nie jestem przebojowa, nie klnę, nie jestem taka jak wszyscy, więc jestem do dupy. Wszyscy postrzegają mnie jako zakompleksioną, cichą, spokojną, uczącą się wiecznie istotkę, która cały czas tylko siedzi w domu. A ja przecież wcale taka nie jestem! Nie potrafię tego pokazać. Przy tych, którzy mnie w ten sposób postrzegają, połykam przysłowiowy kij, i nie jestem sobą. Nienawidzę się za to.

Poza tym zawsze jestem sama. Nikomu się nie podobam. Nikt mnie nie lubi. Nikt nie ma o czym ze mną rozmawiać. Zawsze sama. Wszędzie. Bez przyjaciół. Bez nikogo. Nie mam nawet z kim porozmawiać. Zresztą nawet wcale się temu nie dziwię. Nie mam już siły. Czuję jak coś powoli umiera we mnie od środka. Nie widzę dla siebie żadnej przyszłości. Nie umiem tego zmienić. Nic już mnie tu w tym życiu nie czeka. Przeraża mnie ten świat. Słyszę czyjeś śmiechy i jestem pewna, że to chodzi o mnie.

Zresztą oprócz tego, że tak gniję w domu, to jeszcze stałam się zgorzkniała. Nie umiem patrzeć na szczęśliwych ludzi. Nie rozumiem ich. Nigdy nie będę taka jak oni. Umieram w czterech ścianach, nie mogąc odejść. Nie widzę sensu w budzeniu się na kolejnego dnia. Będzie taki jak poprzednio. Dla mnie po prostu na świecie nie ma już miejsca. Nawet nie mam siły go już szukać. Już nie chcę. Po co?

Wszystko jest bez sensu. Chciałabym to już zakończyć. Często myślę o śmierci. Wciąż jednak jestem za wielkim tchórzem, aby zakończyć to i odejść... Nie jestem w stanie nawet odejść. Nie jestem w stanie już udawać przed wszystkimi, że wszystko jest w porządku, bo nie jest... Co mam robić? Jestem bezsilna... Chcę już tylko w spokoju odejść, czy to tak wiele?

KOBIETA, 16 LAT ponad rok temu
Paulina Witek Psycholog, Warszawa
72 poziom zaufania

Witaj,

Zadałaś w swoim liście bardzo dużo pytań, jednak większość z nich wymaga osobistej rozmowy i refleksji. Tylko Ty, być może przy wsparciu psychologa, będziesz w stanie znaleźć na nie odpowiedź i być może na ich podstawie zmienić coś w sposobie postrzegania siebie.

Człowiek, który nie lubi siebie, nie może szczęśliwie egzystować. Jeśli nie lubisz siebie możesz mieć trudność z asertywnością, możesz nie mieć odwagi przeciwstawić się komuś, kto traktuje Ciebie lekceważąco. Z Twój list przesiąknięty jest rezygnacją i zniechęceniem wobec życia i samej siebie, ale ucieczka przed sobą nie jest rozwiązaniem.

Dlaczego nie spróbować odkryć przyczyny Twojego samopoczucia? Być może jest coś, co mogłabyś zmienić, co mogłoby ulec zmianie? Nie twierdzę, że problemu nie ma, ale tak jak szklanka może być do połowy pełna, a może być do połowy pusta, tak i Ty na Twoje sprawy możesz za jakiś czas spojrzeć z odpowiedniego dystansu.

Osobiście proponowałabym Ci spotkanie z psychologiem, bo to pomogłoby Ci wyjść z tego bardzo trudnego, nie do zniesienia stanu. Gorąco Ciebie do tego namawiam!

Pozdrawiam serdecznie

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty