Jak mam dalej żyć?
Nie umiem sobie już sama z tym poradzić. Myślałam, że dam sobie radę, ale nie potrafię. Mam 18 lat. Rozstałam się z chłopakiem. Był ode mnie młodszy o rok. Zerwał ze mną po 11 miesiącach związku, argumentując to zerwanie, stwierdził, że za bardzo go ograniczałam, bo zabroniłam mu flirtować z innymi dziewczynami, że nie zachowuję się jak dziewczyna. Nie mogę do dzisiaj się po tym pozbierać, choć minęły już prawie 2 miesiące. Bardzo mnie tym zranił. Był dla mnie całym światem, całym moim życiem. Byłam gotowa poświęcić dla niego wszystko. Myślałam, że to miłość taka już na zawsze, ta jedna jedyna. Co prawda dostawałam wiele sygnałów o jakiś zdradach itp., ale on zawsze się pięknie wytłumaczył, a ja miałam nadzieję, że nawet jeśli to prawda, to że on się w końcu zmieni. Najbardziej chyba boli mnie to, że to z nim straciłam dziewictwo, bo myślałam, że to ten jedyny, że z nim spędzę resztę życia. Sprawa dziewictwa była dla mnie najważniejsza. Mam wrażenie, jakbym zaprzepaściła całe swoje życie. Nie wyobrażam sobie, że mogę być z kimś innym, że ktoś inny będzie mnie dotykał. Albo że mój przyszły mąż, o ile jakiś kiedyś się trafi, będzie miał bagaż życiowy za sobą w postaci kilku wcześniejszych kochanek. I mimo że ja też nie będę dla niego dziewicą, to nie wyobrażam sobie żyć z kimś, kto miał kogoś. Może jestem staroświecka, ale dla mnie dziewictwo to świętość i coś bardzo ważnego, tylko dla jednego mężczyzny. A on mnie oszukał. Mówił, że będzie ze mną do końca życia, że mnie kocha, że nie wyobraża sobie być z inną, że to ja jestem najważniejsza i że zawsze będę. W tym związku było wszystko takie idealne, a przynajmniej mi się tak wydawało. On miał te same poglądy jak ja. Był takim samym niejadkiem jak ja. Podobno też byłam jego pierwszą. Wiele nas łączyło. Śni mi się codziennie. Nie potrafię przestać myśleć. Każda rzecz, każde miejsce mi o nim przypomina. Gdziekolwiek jestem, widzę nas. Teraz on ma dużo swoich upragnionych koleżanek, spotykał się nawet z moją koleżanką, kochał się z nią. A ja do dziś jestem sama i nie potrafię z nikim być. Może nawet i nie chcę. Chciałabym, żeby on wrócił, żeby to wszystko okazało się kłamstwem i żeby raz jeszcze powiedział, że mnie kocha... Ale tak nigdy nie będzie. Teraz wiem, że nigdy nic dla niego nie znaczyłam. Czuję się taka okłamana, jakby 11 miesięcy mojego życia były kłamstwem. Czasem mam wrażenie, jakby ten człowiek nigdy nie istniał. Jakbym 11 miesięcy kochała moje wyobrażenie o nim, a nie jego. Bo nie ma takiego człowieka, którego kochałam. On zwyczajnie nie istnieje. Jest teraz zupełnie kimś innym. On jest szczęśliwy, a ja staram się ciągle pozbierać, ale już sama nie potrafię. Nie umiem już tak żyć. Życie bez niego to nie jest dla mnie życie.