Jak mam uciec przed myślami?
Jestem w sytuacji bezsensownej. Porady typu: zajmij się sobą, wyjdź do ludzi itd. nie dają większego skutku, wręcz na odwrót. Moje życie od tygodnia przypomina agonię umierającego człowieka. Mam 20 lat i tydzień temu, dokładnie w walentynki, porzucił mnie chłopak… Co najgorsze, bez powodu, twierdzi, że się odkochał. Gdzie do ostatniego dnia zachowywał się normalnie pod każdym względem. Nie mogę bez niego żyć. Jednak nie jestem od niego uzależniona, potrafię funkcjonować, chociaż to bardziej przypomina wegetację. Podejrzewałam, że kogoś ma, bo to nielogiczne, żeby uczucia się zmieniły w przeciągu kilku godzin, jednak zapiera się na wszystkie świętości, że nikogo nie ma. Podobno jest mu lepiej samemu. Na pytanie, co mu nie odpowiadało w dotychczasowym życiu, odpowiada, że nic. Więc co się stało? Nie mogę spać, jeść. Moje myśli skupiają się wyłącznie na nim. Mam huśtawkę nastrojów, raz bym go chciała zabić i go wyzywam w myślach, raz rozpaczliwie chcę, by wrócił. Błagałam, prosiłam, bez skutku. Moje serce pęka. Mówię sobie „cierp z wdziękiem damy wielkiej” i się nie odzywaj, ale to nic nie daje. Moje myśli zaczęły się skupiać na śmierci, to jedyne wyjście, jakie dla siebie widzę, żeby zatrzymać tę pogoń myśli i uczuć, bo wiem, że nic się nie zmieni, nie przestanę go kochać nigdy. Co ja mam robić? Jak zacząć panować nad swoim życiem?