Jak mam zwrócić uwagę bliskich, bo potrzebuję ich pomocy?

Od ponad roku mam problemy ze zdrowiem. Kilka tygodni przeleżałam w szpitalu, generalnie nic odbiegającego od normy nie znaleziono, wysłano mnie do domu. Na początku 2010 r. okazało się iż mam szczelinę odbytu - dość nieprzyjemna sprawa, która nie chciała się zaleczy, niby się udało, ale czasem się pojawia. Długo chodziłam po lekarzach, bo nadal źle się czuła i odkryto pod dziąsłem poziomy ząb 8, który sprawiał wiele problemów, które po jego wyrwaniu zniknęły (zawroty głowy, słabość, ból gardła itd.). Powiedziano mi, że proces gojenia po chirurgicznym usuwaniu potrwa kilka miesięcy. Mimo poważnych problemów z zagojeniem i suchym zębodołem myślałam, że w końcu wszystko się uspokoi i będzie ok:), jednak wszystko zaczęło się od nowa w listopadzie, pojawiły się znów problemy z dziąsłem po wyrwaniu nieszczęsnej ósemki - często puchła, krwawiła itd, mimo prześwietleń i wizyt u chirurga nic nie wskórano - niby jest ok, tylko jeśli tak to dlaczego mi dokucza i puchnie itd.? Poza tym, również w listopadzie, dowiedziałam się, iż posiadam HPV - chwilowo widzę postęp, mam też nadżerkę, od której prawdopodobnie pojawiają się krwawienia, niby małą (obecnie stosuję leki zapisane przez ginekolog), mam też nawracające problemy z zakażeniami układu moczowego, posypała mi się również znajomość, znajomość bliska sercu:(. Wiem, iż to nie są ogromne problemy, lecz bardzo ciążą mi na psychice. Od początku grudnia 2010 było ze mną coraz gorzej, siedziałam sama, non stop płakałam, nie odzywałam się do nikogo, nawet w pracy zdarzało mi się płakać. Postanowiłam, iż muszę coś z sobą zrobić, bo tak być nie może dlatego postanowiłam zapisać się do psychiatry, trochę się bałam, ale poszłam - lekarzy wypytał co i jak i zapisał lek, przez tydzień było super. Po tygodniu miałam wizytę kontrolną u lekarza, chciał mi zwiększyć dawkę, nie zgodziłam się, ponieważ lek działał wg mnie super. Lekarz powiedział, iż można zaryzykować - to był piątek. Jednak w poniedziałek nastąpiło poważne pogorszenie ze względu na Kolegę - postanowił zostać jedynie moim przyjacielem i obiecał pomóc mi w pozbieraniu się z depresji itd. Obecnie czekam na rezonans, mam powiększoną jedną źrenicę i podwójne widzenie w jednym oku w pewnym polu, jednak lekarze doszli już do tej diagnozy rok temu w szpitalu, z tym że nie wiedzą co powoduje podwójne widzenie. Jedyną osobą, która wie niemal wszystko to właśnie kolega - mimo iż obiecał pomoc i pytałam czy jest pewien, że tego chce, zgodził się, ucieszyłam się, jednak chyba nie rozumie mnie tak jak pozostali. Rodzice, z którymi mieszkam myślą, iż jeśli nie płaczę itd. to wszystko jest ok, ale tak nie jest. Jest mi ciężko, bo czuję się sama ze swoimi problemami nie chce ich fatygować i prosić o pomoc, ale już nie daję sobie z sobą rady. Mam 4 tyg zwolnienia lekarskiego, chodzę w tyg. do kilku lekarzy itd. i czekam na rezonans, nie mogę się nad niczym skupić, jestem bardzo, bardzo smutna i chyba już długo nie wytrzymam, nie chce popaść znów w stan kiedy to ciągle łzy napływają mi do oczu i płacze gdzie i kiedy się da:(((. Nie chcę tak żyć, chcę być zdrowa i nie martwić się czy jutro będzie OK, jak będę się czuła, chce żyć tak jak wcześniej, cieszyć się słońcem, śniegiem itd. Myślę nad zapisaniem się dodatkowo do psychologa, czekam na skończenie terapii geoekologicznej aby móc chodzić na basen, ale najbardziej jednak brak mi rozmowy/bliskości/zrozumienia - sama, mimo iż wiem, że powinnam robić to i to nie potrafię się zmobilizować, brak mi chęci:(. Jak mogę sobie pomóc? Czy warto prosić mamę, kolegę o konkretną pomoc? Mam wrażenie, że jeśli by im zależało na pomocy to sami by zauważyli, że coś naprawdę jest nie tak i sami by do mnie przyszli choć wiem, że z natury nie okazuję emocji. Mamy nie chcę martwić więc nie wiem czy mam jej wszystko mówić, z resztą to trudne o wszystkim jej opowiadać, a kolega przytuli, wysłucha jednak odzywa się do mnie raz na tydzień albo i rzadziej. Nie wymagam aby siedział ze mną 24h, ale potrzebuję częstszej rozmowy i do końca - nigdy nie zdążę się mu wygadać, bo już trzeba kończyć, a rozmowy z nim bardzo pomagają, ale na dzień-dwa, potem on się nie odzywa a ja znów popadam w dołek. Pomocy:(, proszę o radę.

KOBIETA ponad rok temu

Witam!

Jeżeli czuje Pani potrzebę porozmawiania z bliskimi to proszę to zrobić. Czasami funkcjonujemy w taki sposób, aby zmylić otoczenie, ze coś nam dolega. Stąd często uśmiechamy się, powstrzymujemy od płaczu i mówimy, że wszystko w porządku.
Pomocne mogą być również spotkania z psychologiem, które wzmocnią Pani wiarę w siebie oraz pozwolą przyjrzeć się sposobom nawiązywania relacji z innymi ludźmi.
Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty