Jak nie myśleć o moim smutku i cieszyć się tym, co mam?
Mam niespełna 18 lat, jestem dziewczyną. Rok temu przeprowadziłam się do dużego miasta "x". Wcześniej mieszkałam w małej miejscowości, tam chodziłam do szkoły i tam mam rodzinę. W "x" mieszkam z moją starsza siostrą.
Od czasu przeprowadzki zaczęły się ze mną dziać dość dziwne rzeczy. Nie odnajduję się w nowym środowisku, na pozór wszystko jest OK, ale tak naprawdę mam poczucie, że to nie jest moje miejsce. Potrafię płakać każdego wieczora kiedy wracam ze szkoły. Tęsknię za domem, za osoba, która poprowadziłaby mnie "za rączkę" przez życie i powiedział co mam robić. Jedynymi osobami jakie mam w "x" są moja siostra i mój chłopak. Niestety nie zawsze mogą być ze mną, a ja też nie chcę obarczać ich moimi problemami. Czuję, że coś w moim życiu się zawaliło, że świat, który mnie otacza nie jest moim azylem. Brakuje mi motywacji do nauki, do chodzenia do szkoły. Nie potrafię nie myśleć o moim smutku i cieszyć się tym co mam. Rodzina nie wie o tym co się ze mną dzieje.
Wiem, że muszę odnaleźć się w tej sytuacji, ale za każdym razem kiedy próbuję zmienić swoje nastawienie przychodzi dzień, który to rujnuje i wszystko zaczyna się od nowa. Najgorsza jest jesień i zima, bo mam wtedy świadomość, że do czerwca będę tkwić w takim stanie. Proszę o radę! primavera