Jak pogodzić się z tym, że nie mogę żyć z osobą, którą kocham od dłuższego czasu?
Witam, Od dłuższego czasu mam problemy z odnalezieniem siebie i radości w życiu. Mam 22 lat, jestem studentką, mam grupę znajomych lecz nie przyjaciół, jednak nie jestem szczęśliwa. Przez 5 lat żyłam w związku z chłopakiem, raz bywało lepiej raz gorzej, jednak kiedy on wyjechał na studia (jest ode mnie o rok starszy) wszystko się zmieniło, zaczął poznawać inne dziewczyny, bawić się na całego, więc doszło do tego, że się rozstaliśmy. Bardzo to przeżyłam, można powiedzieć, że miałam małą depresję, z nikim się nie spotykałam, nie rozmawiałam o tym, czułam się bardzo skrzywdzona. Nas łączyło dość dużo, mieliśmy wspólne plany - wspólne mieszkanie na studiach, podobne kierunki studiowania, które od zawsze nas interesowały, w zasadzie wydawało się, że wszystko miało być piękne i kolorowe. Kiedy przyszedł moment mojego pójścia na studia, miałam ciężki wybór, ponieważ nie wiedziałam, czy wybrać miasto w którym studiuje on czy nie. Była to dla mnie kolejna przeszkoda, bo bardzo bałam się jak będzie wyglądało to gdy zamieszkamy w jednym mieście, studiując na tej samej uczelni, ten sam kierunek. Jednak uczucie jakie do niego czułam i czuję w dalszym ciągu popchnęło mnie do niego i zdecydowałam się na to samo miasto, pech chciał, że zamieszkałam (kompletnie o tym nie wiedząc) w tym samym bloku co on. Na początku myślałam, że to jakiś znak dla nas, że może jeszcze będziemy razem, bo bardzo bym tego chciała, i rzeczywiście, na początku spotykaliśmy się ze sobą, okazało się, że uczucia nie wygasły do końca, a on twierdził, że nie jestem mu obojętna i to co do mnie czuje dalej trwa... Potem urwał się kontakt całkowicie, około miesiąca temu dowiedziałam się, że on się zaręczył z dziewczyną, której nie kocha. Przyszedł do mnie i prosił o poradę co zrobić i jak się wyplątać z czegoś, czego nie planował tylko wyszło w praniu. Twierdzi, że do tej dziewczyny nic nie czuje, a zaręczając się "nie był sobą". Ta dziewczyna nie chce słuchać, że to nie prawda i planuje już z nim wspólne życie. Ja widzę, że jest mu ciężko i że dociera do niego to, że popełnił błąd. Nie umiem mu pomóc i też nie umiem z tym normalnie żyć. Do mnie dotarło to dopiero niedawno, nie wiem co ja mam robić. Kocham go bardzo, ale wiem, że to już nie ma znaczenia. Chciałabym zacząć swoje życie na nowo, ale nie potrafię. Przeszłam już próbę samobójczą i przestało zależeć mi na czymkolwiek, szczególnie na studiach, które od zawsze były moim marzeniem i włożyłam ogromną pracę żeby się na nie dostać. Dodam też, że mieszkam sama, nie mam prawdziwych przyjaciół, rzadko wracam do rodzinnego domu, żyję ciągle jego życiem, marnując swoje. Nie umiem budować relacji z innymi mężczyznami, ponieważ każdego porównuję do mojego byłego chłopaka. Tylko przy nim na prawdę czułam się dobrze. Wiem, że na wszystko potrzeba czasu, jednak u mnie nie do końca się to sprawdza. Po definitywnym (pierwszym) rozstaniu minął już ponad rok, my od tego czasu nie byliśmy już nigdy tak oficjalnie razem, jednak spotykaliśmy się, ja zamiast z dnia na dzień żyć lepiej, czuję, że jest coraz gorzej, a uczucie w ogóle nie mija. Dodam też, że nie ukrywam, że bardzo chciałabym żebyśmy byli dalej razem i dalej mam nadzieję, jednak racjonalnie myśląc na powrót do siebie pewnie nie ma już szans. Bardzo proszę o poradę, pomoc, jak powinnam pokierować swoim życiem? Nie chciałabym go zmarnować, a widzę, że to robię. Jak pogodzić się z tym, że nie mogę żyć z osobą, którą kocham od dłuższego czasu?