Jak pomóc siostrze, która jest w depresji, a żyje z synem w takim samym stanie?
Siostra mieszka w centrum Warszawy, ma 73 lata, jest stomatologiem, zawsze była życzliwą i mądrą osobą. Od kilku lat to kobieta znerwicowana, w ciągłej depresji. Życie jej to pasmo zmartwień o 42-letniego syna, który skończył szkołę jubilerską, ale nigdy nie podjął pracy (poza krótkim epizodem, kiedy to przez 1/2 roku był trenerem nurkowania w Tajlandii). Żadna praca mu nie odpowiada, a bo to nie będzie znosił kogoś fochów, a bo to poniżej jego aspiracji. Wypłakuje się na pierś matki, jaki to on nieudacznik, jaki biedny, a ta głaszcze go i pociesza, że też całe życie była nieśmiała i dobrze go rozumie. Kilka lat temu robił w domu awantury, aż szyby wypadały z okien, odgrażał się samobójstwem. Podczas jednej z moich wizyt nie wytrzymałam i wykrzyczałam mu jego podłość, a kiedy podniósł na mnie rękę, powiedziałam, że nie puszczę tego płazem i zgłoszę na policję. Ogromnie się wystraszył i uciekł z domu na 3 dni. Na policję poszłam razem z siostrą i za jej przyzwoleniem prosiłam posterunkowego, skoro nie można go przymusowo leczyć, by chociaż przyszedł go postraszyć. Po jego wizytach awantury ustały, ale do dziś jest śmiertelnie pogniewany na całą moją rodzinę (mimo że próbowałam go przeprosić).
Serce mi topnieje, kiedy patrzę na moją ukochaną siostrę, jak podle ją wykorzystuje. Ona biedna nigdzie nie wychodzi, nawet po sprawunki, bo jak mówi, Adaś przejął pałeczkę i wszystko załatwia. On po prostu przejął kasę, a tak ją ogłupił, że jeszcze się z tego cieszy. Opowiada, jaki to Adaś jest troskliwy, jaki wrażliwy, tylko biedak ma chorą duszę. Niedawno zmarł nagle mój 45-letni syn, jego jedyny kuzyn, z którym przed laty przyjaźnił się, który był mu bardzo życzliwy, chciał mu załatwiać pracę - ale z zawziętości nie przyjechał na pogrzeb, wysyłając samą, schorowaną, spłakaną matkę.
Jak im pomóc? Jak dotrzeć i przez kogo do takiego człowieka, jak mój siostrzeniec? Na prośby siostry, by spróbował się leczyć, kategorycznie odpowiada nie. Ona teraz szuka ratunku tylko w modlitwie, ale ja wiem, że modlitwa tam nie wystarczy i boję się o jakąś tragedię. Dodam jeszcze, że siostra za wszystkie oszczędności, jakie miała, kupiła mu kawalerkę w tym samym bloku i na tym samym piętrze. Mieszka więc sam, ale u mamy jada i mama wszystko opłaca z jednej emerytury. 45-letni mężczyzna nie jest ubezpieczony i strach pomyśleć, co będzie, kiedy zachoruje. Tam brak rezerwy finansowej. Jeszcze raz bardzo proszę, poradźcie, co mogę zrobić na odległość, bo mieszkam w Poznaniu. Siostrzeniec jest taki przebiegły, że nie odbiera telefonów ani e-maili od nikogo z rodziny.