Jak poradzić sobie z przeszłością?
Witam, mam 21 lat i chciałabym uzyskać poradę, dlaczego nie mogę zatrzymać mężczyzny na dłużej? Moje związki trwają najdłużej pół roku, albo trochę dłużej. Każdy związek kończy mężczyzna, mówiąc, że już mnie nie kocha. Każdy mi mówi, że mam takie dobre serce, że jestem wartościowym człowiekiem, ale co z tego skoro, nudzę im się po jakimś czasie! Cały czas się zastanawiam, co jest we mnie takiego, że oni odchodzą. Jeśli jestem w związku, to nie ograniczam wolności drugiej osoby, nie zamykam go w złotej klatce, zgadzam się na kompromisy. Uważam, że jestem inteligentną kobietą, nie zachowuje się jak idiotka, jestem i poważna i wesoła w zależności od sytuacji. Gdzie tu jest problem? Co jest nie tak? Chciałabym również poruszyć drugi temat związany również z miłością. Otóż 2 lata temu połączyło mnie coś więcej z moim ówczesnym przyjacielem, którego znałam ponad 5 lat. Z nim zerwała dziewczyna, a ze mną facet, no i tak razem w tej niedoli się pocieszaliśmy. Któregoś wieczoru jednak zaszło to dalej, zaczęliśmy się całować. Na drugi dzień napisał mi, że nie żałuje tego, co się stało i że podobało mu się, ja miałam podobne myśli. I tak spotykaliśmy się nadal jak wcześniej, ale zawsze kończyły się już w inny sposób. Po pewnym czasie zaczęłam czuć do niego coś więcej niż tylko pożądanie... Zakochałam się. Spotkania nadal trwały, lecz mnie coraz bardziej umacniały w uczuciu. W końcu zdecydowałam się wyznać co czuje, ale co dostałam w zamian? Tylko westchnął, bo nie wiedział, co miał powiedzieć. Mimo tego chciał się ze mną nadal widywać, zwodził mnie pięknymi słowami, swoim zachowaniem, wyglądał tak jakby czuł coś więcej do mnie ale nic nie mówił o swoich uczuciach. Gdy zabrnęło to za daleko i gdy zaczęłam go naprawdę mocno kochać, napisałam do niego o moich wątpliwościach i chciałam w końcu jakiś wyjaśnień. Napisał mi, że nie czuje tego co ja... Teraz najbardziej nie boli mnie to, że mnie nie kocha, lecz to, że kiedy miał już świadomość, że czuje do niego coś więcej, NIE WYCOFAŁ SIĘ! Nie zrobił nic! Brnął w to dalej! Stawiam w takim razie pytanie, co dla niego znaczyła przyjaźń, która nas wcześniej łączyła? Czemu w imię przyjaźni, w imię szacunku, nie przerwał tego, nie powiedział grzecznie, że trzeba z tym skończyć?! Może teraz utrzymywałabym z nim kontakt, a tak spaliłam mosty za sobą i nie utrzymuję żadnego kontaktu. Nie rozmawiam o nim ze znajomymi, unikam wszelkich miejsc, gdzie ewentualnie mógłby być i muszę powiedzieć, że do tej pory ani razu się z nim nie widziałam. Ale najgorsze jest teraz to, że niestety wracam myślami do niego, do tych chwil wspólnych, choć tak mocno staram się wypierać to wszystko z głowy! Nasi wspólni znajomi wspominali mi kiedyś, że chciałby to wyjaśnić ze mną, że nie chciał, żeby to się tak skończyło. Ja natomiast byłam i jestem nieugięta i nie chce go widzieć, bo choć minęło tyle czasu to gdy o nim słyszę lub spojrzę gdzieś na zdjęcie, na którym jest, przeżywam to bardzo mocno, czuję przeszywającą falę gorąca i dreszczy. Ten człowiek nadal wywołuje we mnie ogromne emocje, choć nie mam z nim żadnego kontaktu. I co, o zgrozo, najgorsze to, to, że w innych mężczyznach szukam chociaż pierwiastka podobizny do niego! Bardzo proszę o radę jak mogę sobie pomóc, żeby ulżyć sobie w tych katuszach? Jak zamknąć tę sprawę i zacząć żyć dalej. Uważam, że przez niego mam teraz problemy w relacjach z mężczyznami, boję się, że nikt nie potrafi mnie naprawdę szczerze pokochać. Że zawsze się będzie liczyć ciało albo moja naiwność.