Jak schudnąć dużo i tanio?
Mam 21 lat, ważę 87 kilogramów. Nigdy nie jadłam dużo (słodycze, słodkie napoje czy rzeczy z fast foodów maks. raz na tydzień lub dwa), ale z jakiegoś powodu się mocno roztyłam od 11 roku życia. Niektórzy zrzucają to na depresję (15-19 lat), kiedy jadłam więcej i nie wstawałam z łóżka przez kilka miesięcy. A od czasów zakończenia liceum jadłam normalnie. Na śniadanie - 2-3 kanapki; na obiad - schabowy, sałatka, 3 ziemniaki, na przekąskę batonik albo lody; na kolację - płatki z mlekiem lub kanapki. Przytyłam mocno;/ z 65 do 87 kg.
Nigdy nie byłam szczupła, nawet jako mała dziewczynka. Rodzice mnie nie przekarmiali, a słodyczy nie jadłam wcale, byłam bardzo aktywna fizycznie, bo mieszkałam na mazurach - wszędzie jeździłam rowerem, chodziłam na długie spacery, grałam w piłkę nożną - jak to dziecko. Teraz jestem średnio aktywna fizycznie, bo po uczelni pracuję (więc od 7.00 do 22.00 jestem na nogach a potem zmęczona rzucam się na puree z ziemniaków, bo jest bardzo tanie i się najadam), nie mam nikogo, kto by mnie utrzymywał (nie mam rodziców już). Mam tylko wolne weekendy, ale wtedy wolę być z chłopakiem niż ćwiczyć, czyli iść do kina, na spacer czy co innego pary robią ;)
Od kiedy zaczęłam się odchudzać odstawiłam pieczywo, makarony, ryże, słodycze, słodkie napoje, tłuste mięsa, fast foody – zupełnie). W lipcu schudłam 2 kg, po czym przytyłam 5, choć nie zmieniałam menu. Jestem bardzo załamana własną wagą i gabarytami (67 cm jedno udo czy talia blisko 90 cm!). Nie umiem się motywować do ćwiczeń, bo ciągle odczuwam zmęczenie, czy to pracą, czy uczelnią, a dieta mi idzie topornie - bo jak 20 zł w portfelu i dwa tygodnie do wypłaty, to prędzej zakupię 5 kilo ziemniaków i kostkę masła, niż będę się stosować do diet.
Na chwilę obecną słodyczy nie jem ani nie piję słodkich napojów. Ale martwi mnie brak widocznych efektów i depresja, spowodowana podejściem innych ludzi, którzy widzą mnie, np. na basenie. Co mogę zrobić aby schudnąć? Nie stać mnie na dietetyka ani na to, co on przepisze. Ćwiczenia staram się robić codziennie i robię (8 minute buns, pół godziny hula hop), ale wiem, że to za mało - na więcej jednak nie mam czasu ani siły. Chciałabym wierzyć, że w pół roku schudnę do 60 kg, ale pewnie to niemożliwe przy takich funduszach i wiecznym zmęczeniu. Wciąż mam ochotę na kopytka, pierogi, makarony z serem... Bo tym się wcześniej żywiłam - tanio i przepysznie...