Jak zaakceptować bycie niechcianym dzieckiem?

Mam 30 lat i jestem kobietą. Mam duży problem ze sobą. Pochodzę z rodziny niewykształconej, mama skończyła podstawówkę, a tato z ledwością zawodówkę. Starsza siostra była planowanym dzieckiem, ja zaś drugim, niechcianym. Gdy mama po porodzie dowiedziała się, że urodziła dziewczynkę, podobno załamała się na kilka dni i nie chciała nawet na mnie spojrzeć (bynajmniej tak mi otwarcie opisuje pierwsze chwile mojego życia). Rodzice mieli do mnie uprzedzenie już od samego początku mojego istnienia. Rodzice ciężko pracowali, w związku z tym nie było ich w domu, a nami zajmowały się inne osoby. Siostrą opiekowała się emerytowana nauczycielka, mną zaś 70-letnia babcia, która nie umiała ani pisać, ani czytać. Na siostrę rodzice przeznaczyli dużo pieniędzy, aby mogła rozwijać się intelektualnie (korepetycje, kursy), ja natomiast byłam tym drugim dzieckiem, które jakoś sobie w życiu poradzi. Szkoła miała przygotować mnie do życia.

Pamiętam, że w szkole podstawowej miałam duże problemy przez cały okres nauki, naprawdę nie wiem jak ją skończyłam. Podejrzewam, że w szkole na wsi, po prostu nauczycielki przepuszczały nawet nieuków. Gdy byłam nastolatką i nadszedł czas wyboru szkoły średniej, rodzice nie przyjmowali do wiadomości, że ich córka może trafić do zawodówki, wiec załatwili mi liceum. To był kolejny ciężki okres w moim życiu. Z ledwością czytałam (raczej dukałam, łącząc sylaby). Nie wspomnę o pisowni i ortografii, które do dziś sprawiają mi ogromy problem. Nie mogłam sobie poradzić, czułam jak tonę. Brak mi było oddechu, no bo jak poradzić sobie z ogromem nauki, skoro z trudnością się czyta i pisze. To jak nauczyć się zawodowo jeździć na łyżwach, nie będąc ani razu na lodzie. W dodatku przytrafiła mi się niespełniona miłość. Chciałam popełnić samobójstwo. Wzięłam tabletki na sen. Obudziłam się w szpitalu otoczona podśmiewającymi się pielęgniarkami. Byłam wściekła na siebie, że się nie udało. Dobrze pamiętam rozmowę z rodzicami, po tym całym zajściu. Obwiniali mnie za wszystko, co ich złego spotkało i jaką ja im wyrządziłam krzywdę. Reasumując, nieźle mi się oberwało. Zniszczyli skierowanie do psychologa i zabronili chodzić do takiego specjalisty twierdząc, że to upokarzające. Wróciłam do szkoły. Nie zdałam. Przeniosłam się do liceum wieczorowego, w którym udało mi się zaliczyć jeden rok. Potem przeniosłam się do prywatnego liceum, w którym dwa lata zrobiłam w rok (nic się nie ucząc, bo to szkołą prywatna). Na prywatne liceum przeznaczyłam pieniążki jakie babcia przekazała mi na przyszły ślub.

Zakochałam się po raz drugi. Zaszłam w ciążę. Rodzice mego męża pomogli nam z mieszkaniem. Urodziłam synka. Byłam szczęśliwą mamą do czasu, aż zrozumiałam, że jestem nikim. Nie mam pracy, wykształcenia i w dodatku jestem na utrzymaniu męża wraz z chorym synkiem. Wpadłam na pomysł, by się usamodzielnić i otworzyć salon kosmetyczny, wiec udałam się na Studium Kosmetyczne. W naukę włożyłam bardzo dużo pracy i udało się, skończyłam, ale kierunek ten nie był najbliższy memu zainteresowaniu. Raczej bliski teściowej, która zawsze marzyła o zadbanej, wyedukowanej synowej. I co? Klapa. Szukam dalej, łapiąc dorywcze prace. Pomyślałam, ze problem leży w braku wykształcenia, więc wybrałam się na studia, co prawda do prywatnej uczelni, ale i tu się udało. Skończyłam studia licencjackie wkładem bardzo dużej pracy, bo nie tylko uczyłam się treści wykładu, ale także jak napisać bezbłędnie egzamin.

Poszłam dalej za ciosem i teraz aktualnie znajduję się na Uniwersytecie, ale mam straszny kłopot z nauką (pamięcią). Mam ogromną chęć skończyć te studia, chociaż dlatego, by pokazać i udowodnić rodzicom i wszystkim tym, którzy uważają mnie za kompletnie głupią i mało inteligentną dziewczynę, że stać mnie na więcej niż moją siostrę (siostra poprzestała na licencjacie, a miała skończyć medycynę). Jednak bardzo się boję, że się nie uda. Czuję w sobie duże obawy i strach przed tym, że jeśli sobie nie poradzę na uczelni, to będzie to dla mnie wielkim rozczarowaniem i upokorzeniem, a jednocześnie ogromną satysfakcją i potwierdzeniem mojej niedorozwiniętej inteligencji dla bliskich, u których zawsze byłam na językach. Proszę mi wierzyć, że nauka sprawia mi naprawdę duży problem.

KOBIETA, 30 LAT ponad rok temu

Witam Panią serdecznie!

W liście, jaki Pani do mnie napisała nie ma żadnego wyraźnego pytania pozwolę, więc sobie odnieść się do ogółu informacji, jakie Pani w nim zawarła. Niewątpliwie przeszłość nie była dla Pani łatwym okresem, z dzieciństwa wyniosła Pani wiele obciążeń, które nadal wpływają na Pani postrzeganie świata jak i samej siebie. Obawiam się, że może to być związane z ukształtowanym w dzieciństwie zaniżonym poczuciem własnej wartości.

Nauka stała się dla Pani sposobem pokazania innym na jak wiele Panią stać i jak wiele może Pani w życiu osiągnąć. Proszę się jednak zastanowić czy to właściwe pobudki? Osiągnęła Pani bardzo wiele bez niczyjej pomocy, ma Pani wyższe wykształcenie i jest to powód do dumy. Dodatkowo chce Pani kontynuować naukę – to świetny pomysł, proszę jednak zastanowić się nad tym czy chce to Pani zrobić dla samej siebie czy dla swojego otoczenia? Jest Pani wartościową i wrażliwą kobietą i nastał czas, w którym powinna się Pani zastanowić nad tym, co jest dla Pani ważne i co Pani chce osiągnąć w życiu. Do tej pory wszystkie decyzje, jakie Pani podejmowała były związane z innymi ludźmi – albo chciała ich Pani zadowolić albo coś im udowodnić. Obawiam się, że z tego powodu może się Pani teraz czuć niespełniona, ponieważ nie podjęła się Pani w życiu działań, o których Pani marzyła. Wydaje mi się, że nadszedł czas by zrobić konstruktywne podsumowanie tego, co było a więc odciąć się od przeszłości i zastanowić się nad tym jak budować przyszłość. Proszę sobie przypomnieć swoje dawne pasje, może to właśnie dobry moment by do nich powrócić i zacząć na nowo rozwijać – sądzę, że takie działania mogłyby dać Pani poczucie spełnienia.

W Pani życiu wydarzyło się wiele złego i przeszłość nadal ma na Panią silny wpływ. Ze swojej strony serdecznie doradzałabym Pani konsultację u psychoterapeuty. Obawiam się, że ma Pani jeszcze wiele niezakończonych spraw, które nie pozwolą cieszyć się tym, co Pani już osiągnęła i co ma szansę osiągnąć jeszcze. Kilka spotkań psychologiem może pomóc rozwiązać dawne problemy a co za tym idzie pogodzić się z przeszłością i skupić na przyszłości.

Serdecznie pozdrawiam

0

Dzień Dobry Pani,

Rozumiem tak jak potrafię brak zaakceptowania Pani ze strony Pani Rodziców...
Jednak, tak nie musi być!
Ma Pani możliwości, wystarczy sięgnąć po potrzebną Pani rozmowę i wsparcie psychologiczne, by mogła Pani odbudować i wzmocnić poczucie własnej wartości, do czego Panią serdecznie zachęcam.

Serdeczności,
irena.mielnik.madej@gmail.com

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty